Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas W najnowszym numerze tygodnika "W Sieci" prezes TVP Jacek Kurski udziela wywiadu braciom Karnowskim. Poniżej garść cytatów z tej rozmowy.
"Gołym okiem widać, że nie dążę do jakiegoś politycznego zamordyzmu. Są całe godziny, gdy TVP Info wygląda tak, jak za poprzedniego prezesa, włącznie z tymi samymi prowadzącymi dyskretnie, ale wyraźnie wyrażającymi swoje polityczne emocje. Z kolei 'Wiadomości' potrafią z maleńkiej pikiety walentynkowej KOD zrobić 'wypasioną' informację nr 1 . Albo naprawdę udana, ważna wizyta premier Beaty Szydło w Budapeszcie zostaje okrojona i zepchnięta na drugie miejsce przez pozbawioną treści wizytę komisji weneckiej. Szefowa 'Wiadomości' uznała, że tak ma być, i ja to szanuję. Każdy musi też przyznać, że liderzy opozycji są obecni w programach informacyjnych w stopniu, o którym politycy PiS mogli do niedawna tylko marzyć".
"Z przerażeniem patrzyłem, jak dziennikarze, których ceniłem, rzucali spod kamery niemal diabelskie spojrzenia. Sprzeniewierzyli się wszelkim standardom. To, jak dobierali wypowiedzi, w jakim kontekście je umieszczali, jak udawali, że nie rozumieją sensu niektórych zdań... Gdyby nie okres powyborczy, nie byłbym tak zdecydowanym zwolennikiem głębokich zmian".
"Mieliśmy kilka solidnych powodów, by tę umowę [z Tomaszem Lisem - red.] zerwać przed czasem. Redaktor Lis nie osiągał niekiedy zapisanych w kontrakcie poziomów oglądalności, wypowiadał się (w dodatku obraźliwie) na temat władz spółki, poprzez swoją jednostronność łamał obowiązek dbania o dobry wizerunek firmy. Domyślam się, że red. Lis marzył, bym to ja go wyrzucił, by móc uroczyście wisieć na pluszowym krzyżu męczeństwa . Dlatego mimo prowokacji Tomasza Lisa i niezliczonych żądań prawicowego internetu nie zrobiłem tego. Uznałem, że niech to już na wieki będzie zasługa prezesa z nominacji PO, Janusza Daszczyńskiego. To on nie przedłużył red. Lisowi kontraktu, to on uznał, że ten program nie spełnia standardów telewizji publicznej. Ja jedynie respektuję decyzję poprzednika".
Jacek Kurski przyznał, że jako "redaktor naczelny", bo tak się czuje w TVP, będzie pilnował "reguł gry". "Gdy trzeba, także mówiąc 'nie'. Nie będę np. ukrywał, ze żarty z tragedii smoleńskiej w kabaretach uważam za niedopuszczalne. To nie jest sprawa, która powinna śmieszyć" - powiedział.
"Programy kabaretowe, które do tej pory bardzo obficie Polakom serwowano, to - z wyjątkami - symbol upadku telewizji publicznej. Nigdy w to nie uwierzę [że takiej rozrywki chcą widzowie - red.]. Lata schlebiania niskim gustom zrobiły swoje, ale musimy mieć ambicję podniesienia kultury masowej do elementarnego poziomu estetyki".
"Trafiłem w miejsce, które uważam za idealne dla siebie, pozwalające łączyć moje pasje ze służbą Polsce. Jestem tutaj chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie . Cieszy mnie każda chwila, a pracuję do godziny drugiej w nocy, każde zadanie. Mam przed sobą dzieło życia: przywrócenie Polakom telewizji publicznej".