Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasAgencja Nieruchomości Rolnych odwołała prezesów stadnin koni w Janowie Podlaskim i Michałowie. Ze stanowiskami pożegnali się Marek Trela (związany z Janowem od 1978 r., prezes od 2000 r.) i Jerzy Białobok (w Michałowie od 1977 r., prezes od 1997 r.). Stadniną w Janowie pokieruje Marek Skomorowski, który - jak sam przyznaje - nie miał wcześniej styczności z końmi.
Te zmiany zostały szeroko skrytykowane przez środowisko koniarzy, zaprotestowały również organizacje międzynarodowe.
Decyzję ANR tłumaczyła była rzeczniczka rządu Elżbieta Witek w programie "Jeden na jeden" . - Tam mamy jednoosobowe zarządzanie. Tam nie ma kogoś, kto byłby przygotowany do tego, by przejąć zarządzanie po dyrektorze obecnym. Widziałam zarzuty, jakie resort kieruje wobec obecnego dyrektora o narażanie skarbu państwa na milionowe straty. Ten ruch był uzasadniony - mówiła Witek.
Zarzuty ANR dotyczą m.in. choroby i śmierci drogocennej klaczy, pobierania większej liczby zarodków niż dopuszczają przepisy i dzierżawy klaczy dla zagranicznych ośrodków hodowlanych. - Poprzedni prezesi mówią, że te zarzuty są absurdalne - mówił prowadzący program Bogdan Rymanowski.
Witek odrzucała zarzuty o braku kompetencji nowego prezesa . - Odwołany dyrektor też zaczynał od najniższego pułapu. To jest takie środowisko stanowiące pewną enklawę wyjątkową, ekskluzywną. Nie ma specjalistów w tym zakresie, tego trzeba się nauczyć - stwierdziła i dodała, że to dla Skomorowskiego "nowe wyzwanie". - Miał kontakt wieloletni z zarządzaniem. Są tam osoby, które się końmi bezpośrednio zajmują. Mam nadzieję, że koniom nic złego się nie stanie - mówiła.
Jednocześnie poinformowała, że nowy prezes nie mógł zacząć od niższego stanowiska, ponieważ zarząd w Janowie Podlaskim jest jednoosobowy i nie ma niższych stanowisk zarządczych. - Co by się stało, gdyby coś innego się jutro zdarzyło, a nie odwołanie? Czy jest następca? Czy jest ktoś, kogo potrafilibyśmy wskazać, kto jest znakomity do tego? (...) Tam nie ma zastępcy. O to chodzi, że tam nie ma takiej spółki zarządzającej - tłumaczyła
- Na stadninach koni się nie znam, ale zadałam sobie trud, by zobaczyć jak to funkcjonuje w sensie organizacyjnym. Tam nie ma takiego zarządu, spośród którego można by zastępcę na tę funkcję postawić przez pewien czas - dodała.
Witek była również pytana, czy należy zmieniać funkcjonowanie spółek, które dobrze funkcjonują. - Okazuje się, ze to nie funkcjonowało dobrze. Na zewnątrz tak. Argumenty jakie ja widziałam są wystarczające do tego, by powiedzieć, że - być może - po 30 latach należy zmienić dyrektora - podsumowała.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!