Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasIPN jeszcze dziś wyśle do prezydenta Lecha Wałęsy list zawiadamiający o odnalezieniu dokumentów dotyczących jego sprawy. Wałęsa będzie mógł je przeczytać - poinformował na Twitterze dziennikarz Radia ZET Mariusz Gierszewski.
- Lech Wałęsa nie ma prawa zastrzec dostępu do dokumentów udostępnianych obecnie przez IPN, bo to prawo przysługuje tylko osobom, które nie współpracowały ze służbami PRL - oświadczył Rafał Leśkiewicz, szef Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN.
Leśkiewicz poinformował dziennikarzy, że Instytut przygotował do wysłania Lechowi Wałęsie oficjalne powiadomienie o możliwości zapoznania się z nową dokumentacją o nim, zabezpieczoną przez prokuratorów IPN w domu Czesława Kiszczaka. Pytany, czy Wałęsa będzie mógł liczyć na to, że zostaną mu zorganizowane specjalne warunki do "bardziej prywatnego lub poufnego" zapoznania się z zawartością tych teczek, Leśkiewicz odparł, że nie widzi takiego powodu.
- Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy komukolwiek zapewniać jakąś poufność udostępnienia dokumentów. Wszystkie dokumenty są udostępniane w czytelniach IPN na zasadach ogólnych i - tak jak każdy - pan prezydent Lech Wałęsa będzie miał możliwość zapoznania się z tymi dokumentami - prawdopodobnie w oddziale IPN w Gdańsku, jeśli takie będzie jego życzenie - powiedział dyrektor BUiAD.
Dodał, że Lecha Wałęsa "będzie mógł także skorzystać z prawa do wniesienia do tych dokumentów własnych uwag, sprostowań, opinii, jeżeli będzie miał takie życzenie".
IPN udostępnił dokumenty TW "Bolka", w których jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Prezes IPN Łukasz Kamiński zapowiedział, że dokumenty będą poddane różnego rodzaju badaniom i weryfikacji, w tym także "ekspertyzom typu grafologicznego". Według opinii eksperta archiwisty dokumenty "Bolka" są autentyczne.
Dwa dokumenty z teczki TW "Bolka" są fałszywkami? Grafolog stwierdził to w 1990 r. >>>
- Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia - zapewnia Wałęsa. Pisał w sieci, że nie współpracował z SB, ale popełnił błąd, dał słowo "sprawcy" i nie może ujawnić prawdy. Wskazał, że jako donosy mogły zostać wykorzystane jego odręczne notatki zarekwirowane podczas rewizji. Ostatnio podał, że esbecy musieli wykazywać, że współpracuje i pisali za niego donosy, by brać na jego konto pieniądze.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!