Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasTeczki przekazane przez wdowę po generale Czesławie Kiszczaku są autentyczne, co oznacza, że zostały wytworzone przez Służby Bezpieczeństwa i podlegają przekazaniu Instytutowi Pamięci Narodowej - tłumaczył w "Faktach po Faktach" prezes IPN Łukasz Kamiński.
Prowadząca program Justyna Pochanke dopytywała, czy wiadomo, w którym roku zostały wytworzone znalezione dokumenty. - Tego w tej chwili nie możemy ocenić - odpowiadał Kamiński. - I nikt nie oceniał podpisu Lecha Wałęsy? - pytała dalej. - W tej chwili nie. Badania biegłego grafologa zajmują bardzo wiele czasu. Gdybyśmy chcieli czekać do tego momentu, opinia publiczna jeszcze przez wiele tygodni zastanawiałaby się, co w tych dokumentach jest. Podaliśmy suche dane, które jesteśmy w tej chwili w stanie podać - wyjaśnił prezes IPN.
- Wielu bohaterów tamtych czasów i historyków pyta, czy nie pan się nie pospieszył. Pana opinia jest jednoznaczna - [dokumenty są] autentyczne, czyli Wałęsa to "Bolek", "Bolek" to agent, agent to zdrajca - zagajała dalej prowadząca. Prezes IPN podkreślał jednak, że "w opinii eksperta archiwisty teczki są autentyczne", co nie oznacza, że są prawdziwe. - Tego nie wiemy. Zwłaszcza tego, czy treści zawarte w nich są prawdziwe - dodał.
Pochanke przypomniała również o akcjach SB, które miały na cele zdyskredytowanie Wałęsy - m.in. operacji "Ambasador", "Sąd" i "Mieszko II". Założeniem tej ostatniej akcji miało być przedłużenie współpracy Lecha Wałęsy do lat 80. - Próby łamania Wałęsy i stworzenia marionetkowej Solidarności były nieskuteczne. Czy byłyby nieskuteczne, gdyby SB miała papiery na Wałęsę? - pytała prowadząca. - Wnikamy w debatę historyczną i psychologiczną - ucinał Kamiński.
SB ma Wałęsę na widelcu a mimo to Wałęsa wygrywa? - dociskała Pochanke. - Wygrywa w tym sensie, że nie daje się skłonić do tych działań i to jest prawda. I tego jak sądzę nikt nie będzie negował. To jedna z największych historycznych zasług Lecha Wałęsy, że nie zgodził się stanąć na czele marionetkowej "Solidarności" stworzonej w stanie wojennym, jak to było planowane przez tych, którzy ten stan wojenny wprowadzili - wyjaśniał prezes IPN.
Prowadząca zauważyła również, że IPN będzie publikował dokumenty odnalezione w szafie Kiszczaka. - Jak będziemy mogli stwierdzić, że one są po prostu SB-ckie czyli autentyczne, czy prawdziwe, bo to miało miejsce? - pytała. - Na pewno będzie toczyła się dyskusja i osobami powołanymi do zbadania tej sprawy są historycy, którzy mają doświadczenie w analizie dokumentów, dochodzeniu do tego, czy zawarte w nich informacje są prawdziwe, w jakich okolicznościach powstały - wyjaśniał szef Instytutu.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Polityczny portret Lecha Wałęsy. Książka "Wódz" dostępna na Publio.pl >>