Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas Na dzisiejszej konferencji szef IPN podał, że według opinii uczestniczącego w badaniu dokumentów archiwisty, zdobyte materiały są autentyczne. Widnieje na nich podpis "Lech Wałęsa Bolek". Prócz tego, w teczce znajdują się również pokwitowania odbioru pieniędzy oraz notatki z tajnych spotkań z TW "Bolkiem".
Sprawę podpisania zobowiązań do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa Wałęsa wyjaśniał już w 2011 roku. - Wszyscy podpisywali i ja podpisałem - mówił w programie "Kropka nad i" . I wyjaśniał: - Podjąłem taką decyzję, że więcej zrobię, więcej uchronię, tak właśnie postępując. Gdybym miał powtórzyć moje życie, powtórzyłbym je (...) nawet z tymi kontaktami z bezpieką. Dlatego że tylko tak można było ich ograć - przekonywał Monikę Olejnik.
Nowe światło na kwestię TW "Bolek" mogą rzucać ujawnione dzisiaj przez szefa IPN akta. Po opublikowaniu "Komunikatu w sprawie oględzin pierwszej części materiałów, zabezpieczonych przez prokuratora IPN w dniu 16 lutego br.", w sieci wybuchła gorąca dyskusja.
Łukasz Rogojsz, dziennikarz "Newsweeka", przekonuje, że jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o jakimś przełomie ws. Lecha Wałęsy. Jego zdaniem, najważniejsza jest treść zdobytych przez IPN teczek.
W podobnym tonie wypowiedział się szef Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna. Jego zdaniem, mamy do czynienia nie z "szukaniem prawdy historycznej", tylko ze "scenariuszem politycznym".
Agnieszka Gozdyra z Polsatu News zauważyła, że nową tendencją w Polsce jest stawianie wiarygodności Kiszczaka wyżej niż wiarygodności Wałęsy.
Zupełnie inne zdanie na temat zdobytych przez IPN dokumentów ma Dominik Tarczyński z Prawa i Sprawiedliwości.
W opinii Michała Szułdrzyńskiego z "Rzeczpospolitej" ujawnienie Komunikatu IPN to jedno z najistotniejszych wydarzeń ostatnich 25 lat.
Jacek Kurski, prezes TVP, zapowiedział z kolei, że jego telewizja pokaże dziś dokument "TW Bolek".
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!