Woda zalała oddział ratunkowy w łódzkim szpitalu. Wszystko przez głupią kradzież [ZDJĘCIA]

1. Do zdarzenia doszło we wtorek w szpitalu im. Kopernika w Łodzi 2. Woda dostała się niebezpiecznie blisko sali operacyjnej i zagroziła pacjentom 3. Przyczyną okazał się naderwany kran - ktoś chciał go ukraść.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas- Sytuacja była naprawdę niebezpieczna. To z pozoru błahe wydarzenie mogło kosztować zdrowie i życie naszych pacjentów - powiedziała w rozmowie z portalem Gazeta.pl Julia Ścigała, rzecznik prasowy łódzkiego szpitala.

We wtorek około godziny 15 pracownicy izby przyjęć zauważyli mężczyznę, który z impetem wybiegł z jednego z pomieszczeń na parterze. Był cały mokry. Niedługo później spod drzwi zaczęła wypływać woda, zalewając Szpitalny Oddział Ratunkowy. O wydarzeniu poinformował m.in. portal Tvn24.pl.

Operacja pod specjalnym nadzorem

Woda pojawiła się niebezpiecznie blisko bloku operacyjnego, gdzie właśnie trwał zabieg. Osuszanie rozpoczęło się dopiero po kilku godzinach, wcześniej pracownicy konstruowali prowizoryczne tamy ze szmat i ręczników.

- Nie mogę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby woda dostała się na blok operacyjny. Trzeba by przerwać operację, sprzęt podtrzymujący życie mógłby porazić pacjenta prądem - relacjonowała Ścigała.

Zagrożony był również specjalistyczny sprzęt warty ponad milion złotych - tomograf komputerowy. Dyrektor medyczny podjął decyzję o wyłączeniu SORu z pracy na kilka godzin.

Jak się okazało, rabuś zdołał urwać tylko fragment kranu, co w zupełności wystarczyło, żeby spowodować poważną awarię.

Szpitalni rabusie

Niedoszły złodziej uciekł z miejsca zdarzenia.

- Przez rabusia nie było możliwości przyjmowania pacjentów. Szpital jest jedyną w regionie placówką zajmującą się skomplikowanymi urazami. Pacjentów z zagrożeniem życia musieliśmy odsyłać do innych szpitali - powiedziała Ścigała - Na szczęście dzięki szybkiej reakcji naszych pracowników i pracy zespołowej woda została zatamowana i nikomu nic się nie stało.

Lokalna policja zabezpieczyła szpitalny monitoring, na którym widać mężczyznę. Wciąż nie udało się ustalić jego tożsamości, za zniszczenie mienia wartego około 5 tys. złotych grozi mu do 5 lat więzienia. Jak powiedziała nam Ścigała, do kradzieży w szpitalach dochodzi stosunkowo często. Giną gniazdka kontaktowe, wózki inwalidzkie i inny sprzęt.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: