Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasGdy na samym początku debaty o sytuacji w Polsce przemawiał Bert Koenders, szef MSZ Holandii, a także gdy premier Beata Szydło chwilę wcześniej wchodziła na salę plenarną PE, rozległy się oklaski. Klaskano także na trybunach dla gości, gdzie byli m.in. zwolennicy i przeciwnicy rządu Prawa i Sprawiedliwości.
- Oklaski gości nie są przewidziane, proszę o neutralność podczas wysłuchiwania debaty - apelował przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz i argumentował, że w PE nie ma takiego zwyczaju.
Oklaski rozlegały się co jakiś czas i Schulz ponownie apelował o zachowanie ciszy i neutralności przez gości Parlamentu. W jednej z późniejszych wypowiedzi nawiązała do tego Szydło.
- Polska nie zasługuje na to, żeby być oceniana przez KE, bo nie są łamane ani prawa człowieka, ani państwa prawa. W polskim parlamencie można na trybunach klaskać, tym różnimy się. Kochamy wolność i troszczymy się o nią. - mówi dalej premier.
Problem w tym, że polskim Sejmie wcale tak nie jest - przynajmniej zgodnie z Zarządzeniem marszałka Sejmu z 2008 r. Dokument, regulujący wstępu do budynków Sejmu, wyraźnie mówi, że "Osoby przebywające na galerii (czyli m.in. dziennikarze i goście - red.) są obowiązane (...) zachować ciszę i powagę, a w szczególności wstrzymać się od wyrażania poparcia lub dezaprobaty wobec toczących się obrad Sejmu poprzez oklaski .
Zarządzenie marszałka Sejmu sejm.gov.pl
Czy w praktyce jest to egzekwowane? Niektórzy dziennikarze zwracają uwagę, że raczej nie. Z drugiej strony zasady przebywania w Sejmie zostały ostatnio zaostrzone - zabroniono dziennikarzom wstępu w kuluary.
Jak podała PAP, w trakcie debaty z loży dla gości wyprowadzono kilkanaście osób, które zbyt żywiołowo reagowały na przebieg dyskusji.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!