Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasKazimierz Marcinkiewicz spytany, co chce dziś osiągnąć PiS odparł, że chodzi o "sytuację życiową" Jarosława Kaczyńskiego. - Przez 25 lat wolnej polskiej był jednym z najbardziej wpływowych polityków, ale w gruncie rzeczy nie ma żadnych osiągnięć. I on uznał, że te 25 lat musi zmienić - stwierdził były premier. Zmiany mają być więc "budowaniem Polski w myśl jego poglądów".
Jaka to ma być Polska? Zdaniem Marcinkiewicza chodzi o powrót do poprzedniego ustroju. - Pracę stracą tysiące Polaków, tylko po to, żeby zrobić miejsca też dla tysięcy Polaków, ale z nominacji partyjnej PiS. To już jest PRL. W wielu miejscach programowych dzisiejszego PiSu widzę tęsknotę za PRLem, np. 8-letnią szkołę - mówił.
- Uważa pan, że prezydent Duda jest niezdolny do przeciwstawienia się prezesowi partii? - zapytał Lis, a Marcinkiewicz odpowiedział: - Już nie. Złamał konstytucję (...) W każdej chwili Jarosław Kaczyński może go postawić przed Trybunałem Stanu.
- Andrzej Duda doskonale wie o tym, że musi być w tej drużynie. Jeśli ktoś nie wykonuje tych poleceń, a był taki moment, że pani premier zniknęła z ekranów, w sprawie Trybunału Konstytucyjnego się nie wypowiadała, albo mówiła, że to nie sprawa rządu, zaraz została postawiona na baczność i tłumaczyła, jak ważną zmianą jest zmiana TK - wyjaśniał polityk.
Marcinkiewicz zauważył, że Jarosław Kaczyński jako szeregowy poseł za nic nie odpowiada. - Nie jest ani w rządzie, ani u prezydenta. Śmieszą mnie te listy wysyłane do prezydenta, pani premier czy marszałka Sejmu, żeby coś zmienili albo czegoś nie podpisywali. Wiadomo, że oni tego nie zrobią i nie oni podejmują w tych sprawach decyzje - mówił.
Na koniec podkreślił, że prezesa PiS nic nie zatrzyma. - Znałem Kaczyńskiego, który miał hamulce. Po seksaferze w Samoobronie wyrzucił Leppera z rządu. Potem go przywrócił, ale to były jego hamulce. Myślę, że od pięciu lat tych hamulców nie ma - dodał.
Tomasz Lis zakończył rozmowę z gośćmi chwilę wcześniej i zwrócił się do widzów. - Zgodnie z planem ostatni odcinek programu ma być nadany za trzy tygodnie. Oby tak było, ale ponieważ może być inaczej, pewne rzeczy chcę powiedzieć już dziś. Po pierwsze - za te osiem lat chcę podziękować Państwu - mówił.
Prowadzący dziękował też Telewizji Polskiej i swoim współpracownikom. Podkreślił też, na program "Tomasz Lis na żywo" nie przeznaczono "ani złotówki z abonamentu, a wręcz przeciwnie - program zarobił dla TVP ponad 100 mln zł" i przypomniał, że politycy PiS zawsze byli zapraszani, ale zdecydowali się program bojkotować.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!