Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasZgodnie z nową ustawą medialną Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji straci kompetencje związane z powoływaniem władz mediów publicznych. Nominować je będzie minister skarbu państwa. KRRiT będzie jednak miała uprawnienia kontrolne w stosunku do całego rynku mediów.
"Niewykluczone, że po zmianach kadrowych, które nastąpią nie później niż w kwietniu, będzie można używać jej do precyzyjnego kontrolowania mediów komercyjnych. Władza może zacząć bardzo rygorystycznie egzekwować przestrzeganie zapisów koncesyjnych. KRRiT może stać się organem policyjnym w stosunku do mediów prywatnych" - pisze w "KP" były prezes TVP Juliusz Braun.
Jego zdaniem wystarczy interpretacja poszerzająca ustawowy przepis o zagrożeniu interesów kultury narodowej lub naruszaniu normy dobrego obyczaju, by "nadawcę ukarać, a nawet zagrozić odebraniem koncesji".
Braun nawiązuje też do słynnych słów Jarosława Kaczyńskiego o Budapeszcie w Warszawie. "To prawda, że na Węgrzech istnieją poważne ograniczenia niezależności mediów, ale ustawa wprowadzona przez rząd Orbana wprost gwarantuje niezależność mediów publicznych i zapewnia udział opozycji w wyborze ich władz. W Polsce, zgodnie z nową ustawą, telewizja publiczna stanie się bezpośrednio zależna od rządu, bo minister skarbu w każdej chwili może powołać i odwołać jej władze" - wyjaśnia.
"Telewizja Polska stanie się podporządkowana władzy bardziej niż media zarządzane przez ojca Rydzyka" - to kolejna teza Brauna. Skąd taki wniosek? Telewizja TRWAM jest bowiem prywatną stacją i to z decyzji właścicieli wynika, jakie treści będą w niej nadawane. "Jeśli ojciec Rydzyk uzna, że rząd mu się nie podoba, będzie go krytykował i trudno będzie go powstrzymać. Gdyby pod rządami nowej ustawy prezes telewizji publicznej zrobił to samo, zostałby odwołany w ciągu kilku godzin" - tłumaczy były prezes TVP.
Cały tekst Juliusza Brauna >>>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!