Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasAgata Bielik-Robson, profesor filozofii w Polskiej Akademii Nauk i na Uniwersytecie Nottingham, nie kryje swoich obaw. Jej argument: władzę skupia w swoich rękach jeden człowiek - Jarosław Kaczyński.
"Formalnie nie ma on żadnego urzędu państwowego i zadowolił się funkcją szefa partii, ale udało mu się doprowadzić do tego, że prezydent i premier są jego politycznymi wytworami i marionetkami, spełniającymi wszystkie rozkazy, nawet te, które najwyraźniej naruszają podstawowe zasady liberalnej demokracji" - pisze polska filozofka.
I tłumaczy, że taka "nieformalna struktura władzy" jest "niebezpieczeństwem dla demokracji", gdyż jedna osoba decyduje o wszystkim, nie ponosząc odpowiedzialności za własne błędy i nadużywanie władzy. Bielik-Robson niepokoją też zapowiadane przez PiS reformy - m.in. plany zmiany konstytucji.
Filozofka odwołuje się także do porównania Kaczyńskiego z Orbanem i zauważa, że ten ostatni "zaatakował" węgierski Trybunał Konstytucyjny dopiero rok po przejęciu władzy i po tym, jak sędziowie zakwestionowali ważne reformy gospodarki i struktur państwowych.
Tymczasem Kaczyński "przystąpił do ataku jeszcze zanim jakakolwiek instytucja liberalnego państwa uniemożliwiła jakiekolwiek decyzje" - wyjaśnia Bielik-Robson i konstatuje, że działania te świadczą o "głębokim politycznym nihiliźmie" prezesa.
Diametralnie odmienną pozycję prezentuje Zdzisław Krasnodębski, profesor socjologii na Uniwersytecie w Bremie, a od 2014 roku eurodeputowany z ramienia PiS. Polityk uspokaja, że polska demokracja jest "stabilna", a "Polacy za bardzo kochają wolność, żeby pozwolić komuś na budowę autorytarnego systemu".
Zdaniem Krasnodębskiego nie ma powodu do "histerii", która przejawia się w zachodnich, szczególnie niemieckich mediach, bo, ani "żadna znacząca siła w Polsce nie mówi o wystąpieniu z UE", ani "nie szaleją" w Polsce nacjonalizm, ksenofobia czy populizm, nie wprowadzono cenzury, nie zniesiono też konstytucji.
Koncentrację władzy wyjaśnia zaś zadomowioną w Polsce regułą "the winner takes it all" (ang. "zwycięzca bierze wszystko"). Zaznacza, że również poprzednia ekipa rządowa "zagarnęła wszystkie instytucje państwowe, publiczne i komunalne", "dokonała czystek w mediach", "zmarginalizowała opozycję parlamentarną", "rządząc praktycznie bez społecznej i medialnej kontroli", a pod koniec rządów "zapewniła sobie monopol w Trybunale Konstytucyjnym".
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!