Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas
Mordor to popularna nazwa położonego na Mokotowie największego zagłębia biurowego w Warszawie. Swoje siedziby ma tam wiele zagranicznych korporacji. Codziennie tworzą się gigantyczne korki, a znalezienie wolnego miejsca parkingowego graniczy z cudem.
Zdjęcie opublikowano najpierw na facebookowym profilu "Oktany Antropologia Maszyn"
Dopiero później trafiło na słynny "Mordor na Domaniewskiej" i wywołało mocną dyskusję.
"A kartki drukował pewnie rdzenny mieszkaniec Warszawy hahaha" - to najwyżej oceniany komentarz. "Rzeczywiście, samochód jest po to, żeby stał tam, gdzie jest zarejestrowany. Kto to widział przemieszczać się samochodem?" - ironicznie pisał jeden z użytkowników. "Gdyby nie Słoki nie byłoby Mordoru..." - dodał inny.
Kolejny wpis: "Ok to teraz ja, Warszawiak, nie mogę jechać na Mazury tylko kąpać się w jez. czerniakowskim a na narty tylko na szczęśliwice?"
Ale pojawiły się i takiego głosy: "Słoiki mają ból d.., widzę. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest warszawiakiem, od jednego, dwóch czy trzynastu pokoleń. Jeśli jest zameldowany w Warszawie i płaci tu podatki, to ma większe prawa od przyjezdnego wsiurstwa. Więc zabierać rzęchy do swoich wiosek i jeździć metrem."
Dyskusję można przeczytać na profilu ''Mordor na Domaniewskiej'' .
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!