Kiedyś w upale przywiązał psa do bramy schroniska. Dziś pracuje na budowie na Wyspach i żali się: Nie mam już rodziny

Swoje biegi dedykował m.in. niepełnosprawnym, za swoje wyczyny dostał podróżniczą nagrodę - ?Kolosa?. Dziś ultramaratończyk Piotr Kuryło pracuje na budowie w Wielkiej Brytanii. A wszystko przez to, że w lecie popełnił naprawdę trudny do wytłumaczenia błąd.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasW lecie, w 35-stopniowym upale, tuż przed startem biegu do Aten, Kuryło przywiązał do bramy schroniska w Sonieczkowie koło Augustowa przygarniętą 9 miesięcy wcześniej suczkę Sarę. Był upał, 40 stopni, a schronisko akurat zamknięte . Biegacz przyniósł psu miskę wody, ale na tym jego troska się skończyła.

Nie zadzwonił do pracowników placówki, mimo, że miał do nich numer. Wypytywany przez białostocką "Gazetę Wyborczą" bronił się, że nie miał z kim zostawić psa, i wolał pod schroniskiem. Po tym, jak wiele osób skrytykowało go w sieci, przyznał się do błędu, twierdził, że rozumie, co zrobił. Próbował nawet odzyskać psa.

Nic z tego. Porzucenie zwierzęcia w upale nagrała kamera, sprawą zajęły się policja i prokuratura. Ta ostatnia, według informacji "Rzeczpospolitej", "prawdopodobnie jeszcze w tym roku zakończy postępowanie (zarzut: znęcanie się nad zwierzęciem). Suczka czeka w schronisku na adopcję.

A dla sportowca sprawa skończyła się fatalnie. - Żona się ze mną rozwiodła. Nie mam rodziny. Dlatego wyemigrowałem i do Polski już raczej nie wrócę - przyznaje w "Rz" Kuryło. Jest w Wielkiej Brytanii, pracuje na budowie. Obiecuje, że podda się dobrowolnie karze i zapłaci grzywnę.

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: