Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasProgram "Minęła dwudziesta" na antenie TVP Info. Prowadząca, Karolina Lewicka, chce porozmawiać z ministrem kultury, prof. Piotrem Glińskim, o zamieszaniu wokół premiery sztuki "Śmierć i dziewczyna".
- Za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie - zapowiedział wicepremier, gdy okazało się, że w jednej ze scen aktorzy mają uprawiać seks na żywo. Resort kultury oczekiwał też wstrzymania przygotowań do premiery "w trybie natychmiastowym".
Już kilka godzin po programie TVP zawiesiło Lewicką. Powód? Sposób prowadzenia programu miał "odbiegać od standardów nadawcy".
Cały program można zobaczyć na stronie vod.tvp.pl>>>
Już pierwsze minuty programu pokazały, jak karkołomnego zadania podjęła się Lewicka. Choć podstawowe pytanie dziennikarki było jak najbardziej uzasadnione - "na jakiej podstawie merytorycznej i prawnej zwrócił się pan do marszałka województwa dolnośląskiego, by ten wstrzymał przygotowania do premiery?" - nie usłyszała na nie odpowiedzi.
- To bardzo smutna sprawa, że znowu mamy do czynienia z nieuczciwą medialną nagonką i manipulacją związaną z spektaklem wrocławskim - rozpoczął wywód prof. Gliński. - Ale czyją nagonką na kogo? - dopytywała prowadząca. - Pani pozwoli, że może ja sformułuję swoje stanowisko w tej sprawie - to odpowiedź wicepremiera.
- Ja mam pana stanowisko. Chciałabym uzyskać konkretne odpowiedzi na konkretne pytania - nie dawała się zbić z tropu Lewicka. Jej gość musiał jednak słyszeć wcześniej o metodzie tzw. zdartej płyty, bo brnął niezrażony: - Ja bym chciał przedstawić swoje stanowisko i pani pozwoli, że je tutaj przedstawię.
Prof. Gliński postawił na swoim i przytoczył fragment rzeczonego listu, by po raz kolejny powtórzyć, że jego opinia dotycząca spektaklu, była oparta na opisie zaprezentowanym przez samą reżyserkę i Teatr Polski. - Podczas spektaklu miał być zaprezentowany pełny akt seksualny - przypomniał.
- Czy pan zdaje sobie sprawę, że akty seksualne są stosowane w kinie i teatrze od wielu lat? - przerwała dziennikarka. - Jakby pani mi nie przeszkadzała, to mógłbym przedstawić widzom i polskiemu społeczeństwu, o co mi chodzi - odparował polityk.
Chwilę później na antenie wydarzyło się coś, czego jeszcze nie widzieliśmy. Gdy Lewicka zwróciła ministrowi uwagę, że jest jej gościem, a do tej pory "dobrą tradycją było, że polityk, który pojawia się w programie publicystycznym, odpowiadał na pytania", profesor przystąpił do ataku:
- Jeżeli to program publicystyczny. A to jest program propagandowy, tak jak wasza stacja uprawia propagandę i manipulację od kilku lat. I to się skończy, ponieważ tak telewizja publiczna funkcjonować nie powinna - zapowiedział.
Co na to Lewicka? Dziennikarka po raz kolejny zachowała zimną krew. - Miałam nadzieję, że z ministrem kultury będę rozmawiać bez argumentów ad personam. Jestem rozczarowana, że to się nie udaje, więc może wróćmy do meritum sprawy. Chciałabym zapytać o art. 73 Konstytucji, mówiąc o wolności artystycznej: czy autonomia teatru nadal obowiązuje w polskim państwie? - pytała.
- Skończyła już pani, tak? Nie użyłem żadnego argumentu ad personam. Oceniłem faktycznie funkcjonowanie tej instytucji - to riposta prof. Glińskiego. Lewicka, znów spokojnie: - Obraził mnie pan, mówiąc, że to program propagandowy, a ja manipuluje opinią publiczną, ale zostawmy to, nie czuje się obrażona. Wicepremier, z ironią: - Ja myślę, bo to jest prawda po prostu. Mówię o programie, nie powiedziałem nic o pani.
Na tym właściwie kończy się merytoryczna (sic!) część programu. Zanim polityk przyznał, że "zażądał wstrzymania przygotowań do spektaklu w jego zapowiadanej postaci", Lewicka usłyszała jeszcze m.in. poniższe uwagi:
- Jeżeli pani chce ze sobą porozmawiać, to proszę sobie zorganizować taki program. Natomiast tutaj pani nie będzie mi przerywała, bo ja nie mogę przedstawić swojego stanowiska - Pomyliły się pani miejsca. Gdzie indziej się przesłuchuje ludzi, tutaj przedstawia się swoje racje - To jest program w którym jako minister kultury mam prawo, by przedstawić swoje stanowisko - Tak nie będziemy rozmawiać - Przyszedłem tutaj, by uspokoić społeczeństwo, które jest okłamywane przez redaktorów i polityków.
Trudno nie zgodzić się z argumentem, który Lewicka wielokrotnie przywoływała w odpowiedzi: od przedstawiania stanowiska i uspokajania społeczeństwa są konferencje prasowe, który każdy polityk - a zwłaszcza minister - może zorganizować w każdej chwili.
Program publicystyczny nie jest przecież miejscem na wygłaszanie z góry przygotowanych oświadczeń, tylko skonfrontowaniem swoich słów i poglądów z pytaniami dziennikarza. Jeżeli gość notorycznie mija się z pytaniami i ignoruje pytania prowadzącego, ten drugi może jedynie przerwać wywód polityka i zadać pytanie ponownie. Jak widać, i to nie zawsze pomaga. I już niedługo - jeżeli spełnią się groźby prof. Glińskiego - jako "propaganda i manipulacja" może zostać zakazane w telewizji publicznej.
Kilka godzin po programie serwis PRESS podał, że Lewicka za program z Glińskim została zawieszona przez prezesa TVP.
W sprawie zachowania Glińskiego w programie, dziennikarze TVP napisali do niego list otwarty:
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!