Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas Szef francuskiego rządu przyznał terroryści mogą znowu uderzyć we Francji lub w innych państwach europejskich . "Będziemy musieli długo żyć z tym zagrożeniem", "trzeba się na to przygotować" - dodał Valls.
Wczoraj dwanaście francuskich myśliwców zbombardowało Rakkę, syryjskie miasto uznawane za stolicę Państwa Islamskiego. Zniszczono centrum dowodzenia, skład amunicji i punkt rekrutacyjny dżihadystów.
Według komunikatu francuskiego ministerstwa obrony w ataku uczestniczyło 12 maszyn, w tym 10 myśliwców bombardujących, które zrzuciły ok. 20 bomb. Samoloty wystartowały ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Jordanii. Atak wspierało amerykańskie lotnictwo.
W wyniku nalotu zniszczono ośrodek dowodzenia, centrum rekrutacji dżihadystów, skład amunicji i ośrodek szkoleniowy.
Marcin Świerczyński, analityk "Polityki Insight", zauważa że Francja najpewniej ma w regionie jedynie 12 samolotów - 6 Rafale w Zjednoczonych Emiratach i 6 Mirage-200 w Jordanii. "Na Rakkę rzucili więc wszystko, co mają, wziąwszy pod uwagę niezbędny zapas" - napisał ekspert.
Naloty zorganizowano zaledwie dwa dni po krwawych zamachach w Paryzu, do których przyznało się Państwo Islamskie. Prezydent Francji Francois Hollande określił te ataki jako "akt wojenny" i zapowiedział "bezlitosną odpowiedź.
200-tysięczna Rakka w północnej Syrii od początku 2014 roku kontrolowana jest przez bojowników Państwa Islamskiego. Miasto uważane jest za stolicę Państwa Islamskiego.
Wysokiej rangi oficerowie wywiadu irackiego ostrzegli członków koalicji walczącej z Państwem Islamskim (IS) o rychłych atakach "organizacji militarnej" na dzień przed zamachami terrorystycznymi w Paryżu - poinformowała agencja Associated Press powołując się na poinformowane źródła.
Według AP wywiad iracki wysłał raport, według którego przywódca Państwa Islamskiego Abu Bakr al-Bagdadi zarządził ataki na państwa koalicji walczącej z IS oraz na Iran i Rosję. Miały to być m. in. zamachy bombowe.
AP dotarła do kopii tego raportu. Ataki miały być planowane w nieformalnej "stolicy" IS, mieście Ar-Rakka na północy Syrii. Mieli tam być również szkoleni zamachowcy, którzy zostali wysłani do Paryża. Przyjęli ich tam członkowie "uśpionej" komórki terrorystycznej, którzy pomogli w dokonaniu zamachów.
Według irackiego wywiadu w całej operacji miało być zaangażowanych 24 osób - 19 zamachowców i 5 zajmujących się logistyką i planowaniem.
Irakijczycy nie wiedzieli - według raportu - kiedy i gdzie dokonane zostaną ataki. AP cytuje wysokiej rangi funkcjonariusza francuskich służb bezpieczeństwa, według którego francuski wywiad otrzymuje tego rodzaju informacje "cały czas i każdego dnia".
Minister spraw zagranicznych Iraku Ibrahim ad-Dżafari powiedział dziennikarzom, że według wywiadu jego kraju "na celowniku" dżihadystów, poza Francją, znalazły się Stany Zjednoczone i Iran. Rzecznik Pałacu Elizejskiego odmówił komentarzy w tej sprawie.
Anonimowy przedstawiciel amerykańskich służb wywiadowczych oświadczył, że nic mu nie było wiadomo o jakichkolwiek ostrzeżeniach wysłanych do państw zachodnich, które byłyby na tyle precyzyjne aby zapobiec zamachom w Paryżu. Przyznał jednak, że w ciągu ostatnich miesięcy rządy USA, Francji i innych państw zachodnich coraz bardziej niepokoiły się możliwością dokonania ataków terrorystycznych przez IS. W ciągu ostatnich tygodni niepokoje te nasiliły się.
W nocy z piątku na sobotę terroryści zabili w Paryżu co najmniej 128 osób, w tym ponad 100 zakładników uwięzionych w sali koncertowej Bataclan. Do serii zamachów doszło w sześciu różnych miejscach Paryża - m.in. w okolicach stadionu, gdzie rozgrywano mecz Francja-Niemcy. Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie. Zagroziło też Francji kolejnymi atakami. Czytaj więcej >>
Po tragicznych wydarzeniach w Paryżu prezydent Hollande ogłosił stan wyjątkowy, wprowadzono także kontrole na granicach. CO WIEMY O ZAMACHACH W PARYŻU? CZYTAJ >>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!