Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas Co najmniej 100 osób zginęło w ataku terrorystycznym na salę koncertową Bataclan. Było to jeden z sześciu, prawdopodobnie skoordynowanych ataków, do których doszło w stolicy Francji. Tak wyglądał dramat w Bataclan:
Koncert kalifornijskiej grupy rockowej Eagles of Death Metal zaczyna się około godziny 21.00. Na miejscu jest ok. 1500 osób.
Ponad godzinę po rozpoczęciu koncertu napastnicy wchodzą do sali. Mają na sobie czarne uniformy. Jeden z nich nie ma nawet 25 lat, jak dowiemy się później z relacji jednego z zakładników. Terroryści mają ze sobą broń automatyczną, zaczynają strzelać. Najpierw w powietrze, później - do ludzi.
Agencje o informacyjne podają pilne depesze: terroryści przetrzymują zakładników w Bataclan.
- Koncert już się zaczął. Byłem przy scenie i usłyszałem huk, jakby ktoś odpalał petardy - relacjonuje Jerome Boucer w rozmowie z "Guardianem". - Było głośno, myślałem, że to coś związanego z koncertem. Wielu z nas tak myślało - tłumaczy.
- Terroryści krzyczą "Allah Akbar" (arab. "Bóg jest wielki".) - relacjonuje jeden ze świadków. - Kolejni zamachowcy mówią: "zapłacicie za to, co zrobiliście w Syrii". "To wina Francois Hollande'a, który podjął decyzję o interwencji w Syrii - opowiadają zakładnicy.
Terroryści strzelają. Panuje wielki chaos, ludzie uciekają, próbują wydostać się z budynku. Zamachowcy strzelają do wszystkich - także tych, którzy leżą na ziemi.
Pojawia się pierwsza przerażająca relacja świadka, który jest w środku. "Jestem na pierwszym piętrze. Jestem ranny. Część osób żyje. Terroryści zabijają nas jednego po drugim. Jestem na pierwszym piętrze, szybko!" - pisze Benjamin Cazenoves na Facebooku. Wzywa pomocy.
Tuż po 23.00 dziennikarz AFP informuje, że na miejscu jest policja. Agencja Reutera podaje, że w środku jest ok. 60 zakładników. Później okaże się, że jest ich więcej.
Wiadomo już, że napastnicy przetrzymują ok. 100 zakładników. Pojawiają się informacje o pierwszych ofiarach w Bataclan.
CNN cytuje relacje zakładników, którzy zdołali uciec. - Trwało to z 10 minut. 10 strasznych minut, kiedy wszyscy leżeliśmy na ziemi. Zakrywaliśmy głowy rękami. Ludzie krzyczeli, płakali. To była rzeź. Strzelali do nas jak do kaczek. Byli bardzo spokojni i zdeterminowani - mówi dziennikarz Julien Pearce. W chwili ataku był tuż pod sceną. - Wyglądało to jak pole bitwy, wszędzie były ciała. Napastnicy strzelali z balkonów. Upadliśmy na ziemię. Myślałem, że to już koniec. Byłem przerażony. Wszystko było we krwi - mówi.
"Żyję. To była rzeź. Ciała są wszędzie" - pisze Benjamin Cazenoves. Ten, który jako jeden z pierwszych relacjonował, co dzieje się w środku Bataclan.
Tuż przed północą prezydent Hollande informuje: "trwa operacja policji" . Niedługo później na antenach stacji telewizyjnych, transmitujących na żywo sprzed Bataclan, słychać strzały.
Policja zdecydowała się na szturm na salę koncertową. Dokonała go elitarna jednostka specjalna francuskiej policji - RAID. Pół godziny po zapowiedzi "operacji policji", świadkowie Bataclan usłyszeli pięć eksplozji, a po nich strzały z broni automatycznej.
Tuż przed pierwsza w nocy Reuters informuje: operacja zakończona. Czterech terrorystów nie żyje. Trzech z nich zdetonowało pasy z ładunkami wybuchowymi.
Pozostali zakładnicy w sali koncertowej, a także osoby przebywające w okolicy, zostały ewakuowane. Pojawiają się kolejne informacje o liczbie ofiar. Początkowo mowa jest o kilkudziesięciu, a później stu zabitych i kilkudziesięciu liczbie rannych.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!