Jak długo przetrwa rząd Beaty Szydło? Marcinkiewicz prognozuje: Dostanie tyle, ile ja dostałem

Miał więcej swobody przy tworzeniu gabinetu, a z Jarosławem Kaczyńskim rozmawiał "rzadziej niż raz w tygodniu". Były premier Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z "Newsweekiem" prognozuje, że Beata Szydło będzie rządzić tylko kilka miesięcy.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas"Bać powinni się ci, którzy krytykowali Jarosława Kaczyńskiego" - przestrzega Kazimierz Marcinkiewicz w najnowszym "Newsweeku" . Jednocześnie przypomina o politykach, którzy przez lata oczyszczali się z fałszywych oskarżeń i "nigdy już nie zdołali powrócić do życia publicznego. "Obiektywna prawda nie będzie tu decydująca" - uważa były premier.

Bezgraniczne oddanie Szydło

O Beacie Szydło mówi, że pozycji w partii nie budowała "talentami politycznymi, walorami intelektualnymi ani ekspercką wiedzą", a ze względu na "ciepło i bezgraniczne oddanie".

Marcinkiewicz uważa, że obejmując stanowisko prezesa Rady Ministrów miał znacznie więcej swobody niż będzie miała Szydło. "Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawiałem rzadziej niż raz w tygodniu" - deklaruje i ocenia, ile czasu na rządzenie dostanie kandydatka PiS: "Tyle, ile ja dostałem. Jakieś dziewięć miesięcy".

Prezes wezwał prezydenta

W rozmowie z tygodnikiem pojawił się też temat Smoleńska. Wyjaśnienie przyczyn katastrofy miałoby być jedną z możliwych strategii działania pałacu prezydenckiego. "Prezydent będzie wyjaśniał przyczyny katastrofy poprzez BBN. Chodziłoby o państwowe zalegalizowanie ustaleń zespołu Macierewicza, który przecież nie miał prawnego umocowania" - ocenia były premier.

O samym Antonim Macierewiczu mówi krótko: "będzie ministrem wojny".

Pałac ma być zresztą elementem pewnej układanki Jarosława Kaczyńskiego, co potwierdzać ma "nieprzypadkowe" nocne spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z Kaczyńskim. "Prezes celowo postawił prezydenta w kłopotliwej sytuacji. Jeśli Duda sądził, że podjeżdżając na zgaszonych światłach, uda mi się ukryć tę wizytę, to był naiwny. Bo Kaczyńskiemu chodziło właśnie o to, aby wszyscy mówili, że prezes wezwał do siebie prezydenta" - mówi Marcinkiewicz.

Taśmy akcją służb specjalnych

Marcinkiewicz mówi też o PiS w kontekście afery taśmowej, która była jego zdaniem "naprawdę sprawnie przeprowadzoną akcją". Wyjaśnia również w jaki sposób afera ta miałaby być inspirowana przez polityków Prawa i Sprawiedliwości: "Mam pewność, że to akcja służb specjalnych. A w służbach są różne grupy - postkomunistyczne, platformerskie, pisowskie. Niby w tych samych strukturach, ale działają w imieniu rożnych patronów".

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: