Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasWesołowski miał w polskim śledztwie "osoby podejrzanej". Duchowny czekał w Watykanie na proces w sprawie oskarżeń o pedofilię. W 2013 roku media opublikowały relacje ministrantów, wedle których arcybiskup dopuszczał się kontaktów seksualnych z nimi. Ujawniono też film, na którym hierarcha przechadzał się po dzielnicy znanej z męskiej prostytucji.
Byłemu arcybiskupowi postawiono zarzuty czynów pedofilii i posiadania pornografii dziecięcej. Według mediów na komputerze byłego nuncjusza znaleziono 100 tys. plików z materiałami pornograficznymi z udziałem dzieci. Wesołowski nie stawił się jednak na rozprawę, tłumacząc to złym stanem zdrowia - trafił na oddział intensywnej terapii kliniki Gemelli. W połowie lipca były nuncjusz opuścił szpital.
Duchowny był pierwszym hierarchą kościelnym, który miał stanąć przed sądem Państwa Watykańskiego w sprawie pedofilii. Wcześniej trybunał kanoniczny przy Kongregacji Nauki Wiary wymierzył mu karę wydalenia ze stanu kapłańskiego, a następnie odrzucił złożoną przez arcybiskupa apelację. Dopiero po jego śmierci Watykan poinformował, że decyzji o odrzuceniu odwołania nie ogłoszono, by "nie pogarszać sytuacji". Oznacza to, że decyzja pozostała nieprawomocna.
W oficjalnych notach biura prasowego Stolicy Apostolskiej Wesołowski figuruje jako "Jego Ekscelencja arcybiskup". Z kanonicznego punktu widzenia, mimo kary wydalenia do stanu świeckiego, pozostał on w związku z przyjętymi święceniami duchownym i biskupem. Dziennikarze, którzy pytali o to w Watykanie, otrzymali odpowiedź, że duchownym pozostaje się "wiecznie".
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!