Polska firma wyśle 100 ochroniarzy do Izraela. Prezes: Duży odzew, chce pomóc linia lotnicza i mieszkańcy Jerozolimy

City Security wyśle do Izraela swoich stu najlepszych ochroniarzy. We współpracy z izraelską policją mają chronić mieszkańców przed atakami ekstremistów. Benjamin Krasicki, prezes firmy, w rozmowie z Gazetą.pl zapewnia: Akcja nie jest wymierzona w Palestyńczyków.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas Od kilku dni światowe media, w tym wszystkie czołowe izraelskie dzienniki, piszą o polskiej firmie, która zadeklarował chęć wysłania do Izraela stu pracowników ochrony. Mają oni współpracować z policją izraelską w zapewnieniu bezpieczeństwa mieszkańcom m.in. wielokulturowej Jerozolimy.

Benjamin Krasicki, prezes firmy City Security, który złożył konkretną ofertę współpracy ministrowi ds. bezpieczeństwa Izraela, w rozmowie z portalem Gazeta.pl, mówi dlaczego zdecydował się na polecenie swoich pracowników, co go zainspirowało i czym konkretnie będą się oni zajmować.

Gazeta.pl: Skąd wziął się pomysł, by złożyć taką niecodzienną ofertę ministrowi Izraela, za którą zresztą zapłaci pan z własnej kieszeni?

Benjamin Krasicki, prezes City Security: - Zainspirowała mnie współpraca z fundacją From the Depths, oraz historia mojej rodziny. Fundacja zajmuje się budową dobrych relacji polsko-izraelskich i zachowaniem wspomnień osób ocalałych z Holokaustu. Myśl o współpracy podsunął mi jej prezes, Jonny Daniels. Po spotkaniu z nim zdecydowałem się, że zaproponuję wsparcie naszych pracowników ochrony. Uznałem, że to szlachetne działanie, a przy okazji dobra okazja do przeszkolenia dużej grupy pracowników. To kolejny krok w ich karierze zawodowej.

Na czym konkretnie ma polegać ich praca w Izraelu?

- W tej chwili nie zapadły jeszcze ostateczne decyzje, ale w myśl koncepcji opracowanej dla ministerstwa ds. bezpieczeństwa Izraela, ich praca miałby polegać na współpracy z policją izraelską, w obiektach użyteczności publicznej, w komunikacji miejskiej. Osoby te pomagałby funkcjonariuszom w obserwacji i informowaniu o ewentualnym zagrożeniu. Reszta jest tajemnicą.

 

Mogę zapewnić, że ochrona ma dotyczyć wszystkich obywateli. Wyobraźmy sobie sytuację, w której nasz pracownik znajduje np. w autobusie w Jerozolimie podejrzaną paczkę i zgłasza to policji. W ten sposób może uratować życie nie tylko Żydów, Palestyńczyków, ale i innych osób, np. zagranicznych turystów, których w mieście są setki.

 

Co do szczegółów wyjazdu, to w tej chwili czekamy na ostateczną decyzję, ale mogą powiedzieć, że Izraelczycy są na "tak". Pracownik ochrony jest kolejną parą rąk. Trudno odrzucić taką propozycję.

Kim są ochotnicy, czy mają jakieś specjalistyczne przeszkolenie, albo może brali udział w podobnych misjach?

- Część z ma duże doświadczenie w branży. Niektórzy zajmują się ochroną m.in. jednostek wojskowych, infrastruktury krytycznej, np. zakładów chemicznych, które mogą stać się celem, ale też same w sobie są potencjalnym zagrożeniem.

Czy pracownicy, którzy polecą do Izraela, będą wyposażeni w broń ostrą?

- Nie. Pomysł jest taki, żeby pracownicy mieli do dyspozycji środki ochrony bezpośredniej - gaz, ale bez broni ostrej, choć większości z nich ma w Polsce ma na nią pozwolenie, ale jest to tzw. pozwolenie obiektowe, czyli wydane na konkretny budynek, miejsce. Poza tym żaden kraj nie zgodziłby się, by cudzoziemcy na jego tereni chodzili z bronią palną.

Dokąd pojadą?

- Przede wszystkim będzie to Jerozolima, gdzie ostatnio najczęściej dochodzi do ataków. Są też rozmowy na temat innych miejsc, ale sprawy organizacyjne są opatrzone klauzulą tajności.

Czy w trakcie przygotowań współpracuje pan z polskim władzami, mam tu na myśli ministerstwo spraw wewnętrznych, albo resort dyplomacji?

- Jako firma ochroniarska podlegamy MSW. Resort nadzoruje naszą działalność, ale żadnych oficjalnych spotkań nie było, choć staramy się być - na poziomie operacyjnym - w stałym kontakcie i uczestniczyć w rozmowach. Np. nie tak dawno temu mieliśmy spotkanie z przedstawicielami Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

 

Od samego początku, kiedy wpadliśmy na pomysł wsparcia mieszkańców Izraela, chodziło o to, żeby zrobić coś innego niż państwowe agendy, coś oddolnie, co pozytywnie wpłynie na stosunki izraelsko-polskie. Dlatego w tej sprawie nie zabiegaliśmy o granty czy wsparcie przez państwo w jakiejś innej formie.

Tak nam się wydawało, że dla ludzi żyjących od lat pod presją aktów terrorystycznych, taka akcja będzie więcej warta niż oficjalne wsparcie państwa.

Wyjazd 100 pracowników do Izraela to duży koszt, w dodatku za który pan sam chce zapłacić - 700 tys. dolarów, 7 tys. od jednego pracownika...

- Mogę powiedzieć, że te koszty w tej chwili się obniżają, dlatego, że mamy np. oferty od zwykłych Izraelczyków czy mieszkańców Jerozolimy. Chcą ugościć naszych pracowników, niektórzy oferują im darmową akomodację. Ostatnio dostaliśmy oferty od narodowego przewoźnika, czyli linii LOT. Liczymy też, że jak już zapadnie konkretna decyzja o terminie wyjazdu, to być może uda nam się dostać jakąś zniżkę.

Płaci pan za wyjazd 100 ochroniarzy do Izraela. Poza czysto altruistycznym gestem chodzi też o cel biznesowy...

- Oczywiście. Przy działalności biznesowej myślimy o korzyściach. Jedną z nich jak już wcześniej wspomniałem, jest przeszkolenie dużej grupy pracowników. Na marginesie oni już w tej chwili mają dużo ofert pracy. Ale nie można zapominać też, że na polskim rynku działa dużo firm izraelskich, m.in. budownictwie czy nieruchomościach. Przedstawiciele tych firm już zgłaszali się do nas z konkretnymi ofertami. Oczywiście są też negatywne komentarze, które przedstawiają naród żydowski na tle konfliktu z Palestyńczykami w złym świetle. Ale tym się bardzo się nie przejmuję. Zawsze znajdą się krytycy.

Jeden z polskich ekspertów ds. bezpieczeństwa ostrzega, że udział Polaków w konflikcie izraelsko-palestyńskim ściągnie na odwet dżihadystów. Nie obawia się pan takiego scenariusza?

- Nasi pracownicy nie będą brali udziału w konflikcie, będą nieuzbrojeni. Ale jeśli któryś z nich powstrzyma zamachowca, będę pierwszym, który go pochwali. Nikt chyba nie popiera terroryzmu. Ludzi dobrzy i źli są w każdym społeczeństwie. Czy to oznacza, że Polacy mają się nie narażać w obawie przed odwetem? Mówię to jako obserwator życia, obywatel: w bezpieczeństwie światowym polityka chowania głowy w piasek to droga donikąd. Musimy uczestniczyć w tych działaniach. Zresztą nie trudno porównać je do misji naszych żołnierzy np., na Bliskim Wschodzie. Po za tym naszą intencją jest by nasi pracownicy ochrony byli kojarzeni z bezpieczeństwem, niesieniem pierwszej pomocy przedmedycznej, a nie z działaniem ofensywnym.

 

Podkreślam, że ani ja, ani moja firma nie jesteśmy związani z Izraelem. Przy okazji zadania, którego się podjęliśmy, nie wiedzę też związku z argument przedstawicielstwa Palestyny. Mówi on że "zwiększanie środków bezpieczeństwa nie służy pokojowi". Trudno od nas oczekiwać, że naszym działaniem włączymy się w konflikt międzynarodowy, który trwa od lat. My oferujemy ochronę zwykłych mieszkańców Jerozolimy. To nie jest akcja wymierzona w samych Palestyńczyków, bo większość z nich jest przeciwna radykalnym metodom.

Wspominał pan o historii pańskiej rodziny, która też miał wpływ na pana decyzję. Powie nam pan coś więcej?

- Tak, to historia mojej babci, Róży Sobańskiej, której wspomnienia w postaci książki właśnie wydałem. Róża opisuje w nich swoje losy, jak w czasie II wojny światowej była w drodze z Polski do Portugalii, a stamtąd dotarła do Argentyny. Jakiś czas wcześniej przebywała w pałacu w Guzowie, które jest gniazdem rodziny Sobańskich, mojej rodziny. Co ciekawe w tym pałacu w czasie wojny mieścił się niemiecki sztab. Właśnie w tym czasie udało się ukryć w tym miejscu cztery osoby żydowskiego pochodzenia i dzięki temu one przeżyły wojnę.

W ostatnich tygodniach doszło do fali aktów przemocy w Izraelu (w tym zwłaszcza w obrębie Starego Miasta w Jerozolimie), na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy. Od 1 października 10 Izraelczyków zostało zasztyletowanych lub zastrzelonych. Miejscowa policja i wojsko zastrzelili co najmniej 68 Palestyńczyków, którzy mieli dopuścić się tych ataków.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: