Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasGdy Lee, przysadzisty 27-latek, dowódca 23. Batalionu Czołgów 12. Dywizji Pancernej 21. Korpusu armii USA, siedział po turecku na wieżyczce swojego czołgu Sherman M-4 i porównywał wojskową mapę Kufstein i regionu z tym, co miał przed oczami, kilka kilometrów dalej inny żołnierz również studiował mapę, zastanawiając się, co przyniesie mu przyszłość.
Major Wehrmachtu Josef "Sepp" Gangl już dawno przestał wierzyć w Hitlera i związał się z austriackim podziemiem antynazistowskim. Doświadczony żołnierz zdawał sobie sprawę, że zwycięstwo aliantów jest tylko kwestią czasu.
Pierwszy tydzień maja 1945 r. to był czas niezwykły. 30 kwietnia Adolf Hitler popełnił samobójstwo. Alianckie armie, które wyzwoliły już prawie całą Francję, szły na wschód przez Niemcy. Kapitulacja III Rzeszy wisiała w powietrzu, część wojsk III Rzeszy zaprzestała walki, ale inne, w tym bitne oddziały Waffen-SS, walczyły do końca. Także ze swoimi kolegami, których uznały za zdrajców.
A Gangl miał teraz jeden cel - uchronić tych żołnierzy, którzy razem z nim przestali się słuchać Fuehrera, od śmierci zarówno z rąk Amerykanów, jak i wciąż wiernych nazistom żołnierzy niemieckich. Obawiał się słusznie - w okolicy wciąż walczyła 17. Dywizja Grenadierów Pancernych Waffen-SS. Jednym z jej celów był zamek Itter i jego mieszkańcy.
Położony niecałe 20 km na południe od Kufstein średniowieczny zamek został podczas wojny zamieniony na nazistowskie więzienie dla VIP-ów. W 1945 r. znaleźli się tam m.in. szczerze nienawidzący się byli premierzy Francji Edouard Daladier i Paul Reynaud, pałający do siebie równie "ogromną" sympatią byli naczelni dowódcy francuskich sił zbrojnych Maxime Weygand i Maurice Gamelin, były tenisowy mistrz Jean Borotra czy Michel Clemenceau, syn premiera Francji z czasów I wojny światowej, a także siostra generała de Gaulle'a - i wielu innych. Całe to towarzystwo, przed wojną i w jej trakcie stojące po kilku różnych stronach politycznych barykad, szczerze się nawzajem nie znosiło.
"Chociaż w zamku Itter przebywali wyłącznie Francuzi, uważający się w dodatku za patriotów, trudno znaleźć towarzystwo bardziej zróżnicowane politycznie, wybuchowe i kłótliwe" - opisywał Stephen Harding, autor książki "Ostatnia Bitwa". Wielu więźniom towarzyszyły z własnej woli ich partnerki. W Schloss Itter pracowali też wówczas specjalnie oddelegowani tam więźniowie obozu koncentracyjnego Dachau (którego zamek formalnie był placówką).
Jak wszyscy się tam znaleźli? Przez Heinricha Himmlera - pisze "New York Journal of Books" . Reichsfuehrer SS od dawna zdawał sobie sprawę, że wojna zmierza w złym dla Niemiec kierunku. Francuscy jeńcy mieli być jego zabezpieczeniem w pertraktacjach z aliantami.
3 maja jeden z więźniów, jugosłowiański komunistyczny partyzant Zvonimir Cucković, pod pretekstem załatwienia sprawunku dla dowódcy oddziału z zamku, wydostał się z fortecy. Udało mu się skontaktować z Amerykanami, jednak korpus ratunkowy, który wyruszył na pomoc więźniom, został później odwołany. 4 maja dowódca zamku oraz strażnicy z SS uciekli.
Ale to nie oznaczało wolności dla więźniów - obawiali się - i słusznie - szturmu na zamek oddziałów Waffen-SS, wciąż wiernych III Rzeszy. Dla więźniów mogło to oznaczać śmierć. Z prośbą o ratunek z Itter wykradł się kolejny ochotnik, który dotarł do stacjonującego w pobliskim Woergl Josefa Gangla. Niemiec chciał pomóc, ale miał za mało wiernych sobie ludzi. Jego jedyną nadzieją byli - paradoksalnie - stacjonujący kilkanaście km na północ Amerykanie. I to do nich udał się z białą flagą.
Kapitanowi Lee nie trzeba było przedstawiać propozycji dwa razy. 27-latek był tym typem żołnierza, którego pokochałoby Hollywood, gdyby o jego wyczynach nakręcono film. Z nieodłącznym cygarem w ustach, nie stroniący od butelki, a równocześnie bardzo dbający o swoich żołnierzy Lee umiał - jak opisuje go w książce "Ostatnia Bitwa" historyk i ekspert wojskowości Stephen Harding - wyjść na polu walki poza schematy. Wkrótce miało mu się to przydać.
Siły, które udało się wyasygnować do obrony zamku Itter, były więcej niż skromne. Lee i Gangl mieli do dyspozycji 14 amerykańskich żołnierzy, Gangla, jego kierowcę oraz 10 byłych żołnierzy Wehrmachtu - część z tych, którzy byli wierni Ganglowi. Do tego sklecony - po raz pierwszy i jedyny w II wojnie światowej - oddział amerykańsko-niemiecki miał dwa czołgi. Jeden z nich Lee ustawił na moście prowadzącym do średniowiecznej twierdzy. Drugi, zwany "Besotten Jenny" (ang. "pijana" lub [sic!] "zakochana" Jenny), ustawił przed głównym wejściem do Itter.
Wyprawa ratunkowa obsadziła zamek. Noc była niespokojna, obrońców nękały wysłane na rekonesans patrole wroga. W tym czasie, i później w trakcie bitwy, kapitan Lee i major Gangl musieli mieć baczenie na swoich podkomendnych. Jeszcze parę miesięcy temu być może strzelaliby do siebie nawzajem. Teraz, jak przywołuje w "Ostatniej Bitwie" Stephen Harding, byli "sprzymierzonymi szkopami".
Ale w warunkach stresu bojowego i nieuchronnych nieporozumień, wynikłych chociażby z nieznajomości języka, niewiele było potrzeba, by żołnierze US Army i Wehrmachtu, nagle zjednoczeni, skierowali broń przeciw sobie - zauważa "New York Journal of Books" . Na szczęście do tego nie doszło.
O świcie 5 maja liczące około 150 ludzi, dobrze uzbrojone w broń artyleryjską oddziały Waffen-SS ruszyły do szturmu. Najpierw rozprawiły się z "Besotten Jenny". Jedyny obsługujący go załogant pruł do Niemców z karabinu maszynowego, dopóki ogień wroga nie zniszczył jego maszyny. Żołnierz zdołał uciec i nie odniósł obrażeń.
Rozpętała się bitwa. Jedna z ostatnich bitew II wojny światowej, jedyna, w której siły amerykańskie i niemieckie walczyły ramię w ramię. I prawdopodobnie jedyna w historii Stanów Zjednoczonych Ameryki, w której żołnierze US Army bronili... średniowiecznego zamku. Stevenie Spielbergu, jak mogłeś przegapić taką historię? - pytał "The Daily Beast".
Bo to, co nastąpiło po szturmie, to historia rodem z Hollywood. Przez pół dnia obrońcy zamku odpierali ataki przeważających sił wroga. Kapitan Lee nie zdołał przekazać zwierzchnikom informacji o wrogu, zanim ten odciął zamek od świata. Nie wiedział też, że wysłane na pomoc amerykańskie oddziały napotkały po drodze przeszkody - m.in. barykadę obsadzoną żołnierzami Waffen-SS, a potem - zerwany most. Część zaś musiała zawrócić, odwołana rozkazami dowództwa.
Pomoc spóźniała się, a obrońcom kończyły się siły. Ostrzał zamku był tak silny, że nawet Francuzi - dotąd nieuczestniczący w obronie, a na dodatek ignorujący mające zapewnić im bezpieczeństwo rozkazy kapitana Lee - chwycili za broń i zajęli pozycje. Wielu z nich było wojskowymi, wiedzieli, co robić. Zapominając nareszcie o dzielących ich różnicach, ramię w ramię z Niemcami i Amerykanami stanęli, uzbrojeni, na warcie. Wszyscy wiedzieli, że walczą o życie. Gdyby SS udało się zdobyć zamek Itter, czekałaby ich - w najlepszym wypadku - śmierć.
Kończyła im się amunicja - skończyły się wszystkie taśmy z 1300 sztuk amunicji kaliber 7,62 mm, zabrane wcześniej z czołgu, amerykańskim żołnierzom piechoty kończyła się też amunicja do karabinów M1 Garand, pistoletów maszynowych M3 i niemieckich MP-40, zabranych przez Francuzów z zamkowego arsenału.
Ale siedemdziesięcioletni Michel Clemenceau nie przestał ostrzeliwać nacierających Niemców nawet, gdy z obu czołgów zostały dymiące szczątki, a obrońcy założyli ostatnie magazynki do swoich karabinów. A były tenisowy mistrz Jean Borotra podjął ogromne ryzyko, by sprowadzić pomoc.
Jean Borotra Bundesarchiv, Bild 102-10990 / CC-BY-SA 3.0
Potrzebny był następny ochotnik, który przedarłby się przez szeregi Niemców i przyspieszył pomoc. I zrobił to właśnie pogardzany przez wielu w zamku jako były członek kolaboranckiego francuskiego rządu w Vichy Borotra. Przebrany w ubranie, w którym mógłby uchodzić za austriackiego cywila, przekradł się z oblężonego zamku przez szeregi Niemców i odnalazł amerykańskie oddziały. Zaapelował o pomoc, po czym poprosił o amerykański mundur i broń.
Dowódcy US Army nareszcie mieli pełny obraz - beznadziejnej - sytuacji obrońców zamku Itter.
W chwili, gdy żołnierz Waffen-SS szykował się do oddania w bramę zamku strzału z panzerfausta, z pobliskiej wsi dotarły odgłosy palby karabinowej i grzmot dział czołgów. Nareszcie nadeszła pomoc! Sytuacja zmieniła się błyskawicznie. "Kilka sekund później po esesmanach nie było śladu, rozpłynęli się jak duchy między drzewami" - notuje Stephen Harding. Około 100 członków oddziałów SS dostało się do niewoli. "Musieli oddać wszystko i wsiąść na ciężarówki" - opisywał po latach dla BBC Hans Fuchs, w 1945 r. czternastoletni chłopak, który, powodowany ciekawością, przyszedł pod zamek, gdy ucichły strzały. Amerykanie, Niemcy i Francuzi, obrońcy Itter, wybiegli przed zamek przywitać się z wybawcami. Oprócz jednego.
- Tylko jeden z obrońców zginął - mówi BBC Stephen Harding . W trakcie bitwy, gdy Francuzi już dołączyli do walki, były premier Paul Reynaud usadowił się w miejscu, gdzie był zbyt dobrze widoczny dla nacierających żołnierzy wroga. Kapitan Lee już chciał wysłać jednego z podkomendnych, by zabrał polityka z niebezpiecznego miejsca, gdy ubiegł go Sepp Gangl.
Bawarczyk pędem ruszył w stronę Reynauda. W trakcie biegu, zamiast utrzymać pochyloną pozycję, niemal zupełnie się wyprostował. Nagle upadł. Weteran Stalingradu i walk w Normandii zginął od niemieckiej kuli trzy dni (a właściwie dwa, jeśli liczyć akt kapitulacji z Reims) przed kapitulacją III Rzeszy.
Podczas pisania tego tekstu korzystałem m.in. z książki Stephena Hardinga "Ostatnia Bitwa" oraz informacji i danych z Wikipedii .
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!