"Prawicowy Twitter" przesadził. "Niech Lis uważa na swoje córki". Perfidny atak na dziennikarza i jego rodzinę

Po wczorajszym wywiadzie Tomasza Lisa w "Gazecie Wyborczej" "prawicowy Twitter" oszalał. Lisa nazwano pedofilem. Zaczęto insynuować na temat jego córek i żony. Lis odpowiada: - Nie boję się fabrykowanych internetowych brudów na swój temat. Nie uciszycie mnie. Wręcz przeciwnie.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasTomasz Lis już nie pierwszy raz pada ofiarą zmasowanego hejtu internetowych trolli. Tym razem jednak zaatakowano w prawdziwie perfidny sposób nie tylko samego Tomasza Lisa (nazwano go "pedofilem"), ale też jego żonę i córki.

Pojawiły się insynuacje na temat ich rzekomych uzależnień. "Pan Lis niech uważa na swoje córki, bo ludzie plotkują coraz bardziej" - napisała Irena Szafrańska, prawicowa blogerka. Potem było już tylko gorzej. Do nagonki dołączyli kolejni.

Hanna Lis - dziennikarka i żona Tomasza Lisa - wdała się w dyskusję. Odpowiadała na każdy atak, co podsycało jeszcze bardziej atmosferę. Też używała mocnych słów ("O pani esbeckich skłonnościach wiedziałam od jakiegoś czasu. Teraz dowie się prokuratura").

Wujec: "Rozstrzygający jest dla nich argument pięści"

Argumentowano też, że skoro Tomasz Lis na łamach swojego tygodnika "Newsweek" może komentować rodzinę Kaczyńskich, to można wydawać opinie na temat jego rodziny.

Znalazło się też kilku obrońców, jak na przykład Henryk Wujec - zasłużony działacz "Solidarności". "W czasach KORowskich(dla młodych - rok 1979) zostałem pobity przez bojówkę SZSP z Akademii Wychowania Fizycznego (karatecy, ciężarowcy) na wykładzie w mieszkaniu Jacka Kuronia" - napisał na Facebooku . "W razie czego zgłaszam się zastępczo zamiast Tomasza Lisa i jego rodziny, mam doświadczenie, przeżyłem. Jest rzeczą ciekawą, że, tak jak wtedy dla komuchów, rozstrzygający jest dla nich argument pięści" - komentował na Facebooku.

Lis: "Nie uciszycie mnie"

Dziś zareagował Tomasz Lis. "Polskę zalewa fala nienawiści, największa od 1968 roku. Największy i jedyny życiowy sukces Kaczyńskiego" - napisał na Twitterze.

Wcześniej, w tekście "Nadchodzą",

opublikowanym w serwisie NaTemat.pl

, napisał: "Nie histeryzuję, przeciwnie, z jakimś, może masochistycznym nastawieniem, wszystko to przyjmuję spokojnie".

Wymienił wszystkie oskarżenia, jakie o sobie przeczytał: o tym, że jest agentem WSI, że jego ojciec to syn enkawudzisty, że jego ojciec zabijał Polaków. "Po co ta wyliczanka, powie ktoś" - pisze Lis. "By w razie kolejnych ataków, mieć przed sądem dowód, stwierdzałem jasno, a mimo to insynuowali i kłamali. Tyle" - wyjaśnia.

Dodał, że boi się wyłącznie o Polskę, a nie "fabrykowanych internetowych brudów" na swój temat. "Nie uciszycie mnie. Wręcz przeciwnie" - zakończył.

Co spowodowało tak ostrą dyskusję?

"Szaleństwo nienawiści" i "mroczne strony" Kaczyńskiego

W wywiadzie dla "Magazynu Świątecznego" "Gazety Wyborczej" Tomasz Lis skrytykował PiS i prezesa Kaczyńskiego, którzy najpewniej przejmą władzę po wyborach parlamentarnych.

"Wirtuozem gry na czarnych klawiszach polskiej duszy okazał się Jarosław Kaczyński. On je czuje, rozumie, nazywa i używa. Tej muzyce, temu szaleństwu nienawiści i mrocznych stron sprzyja nowoczesna technologia" - mówił Lis.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: