Latkowski twierdzi, że ma tajny raport TVN ws. Durczoka. Materiał ma obciążać dziennikarza. Stacja nie komentuje

Latkowski twierdzi, że dotarł do raportu TVN ws. Kamila Durczoka. W swoim portalu wymienia jego tezy, obciążające byłego szefa ?Faktów?. W kwietniu prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, twierdząc, że przypadki, które badała komisja TVN, nie wyczerpują znamion przestępstwa. Stacja nie komentuje tej sprawy.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasLatkowski, za którego rządów we "Wprost" tygodnik napisał o sprawie Durczoka, ujawnia - jak twierdzi - tezy zawarte w raporcie TVN . Wszystkie cytaty, które publikuje, obciążają byłego dziennikarza tej stacji.

W sprawie rzekomego molestowania współpracowniczek prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, twierdząc, że nie zostały wypełnione znamiona czynu zabronionego. Sam Durczok w TOK FM zaprzeczał : - Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy - mówił. Dziennikarz pozwał też "Wprost", Sylwestra Latkowskiego oraz współautorów publikacji w tygodniku.

Raport TVN

Według Latkowskiego komisja w TVN ustaliła, że:

1. Durczok jest winien popełnienia dwóch czynów molestowania seksualnego. Miał m.in. zapraszać SMS-ami kobietę pracującą z nim w redakcji na prywatne spotkania i proponować romans. Miał też zapraszać inną koleżankę z pracy na prywatne spotkanie. Obie kobiety odmówiły.

2. Durczok zachowywał się niestosownie wobec czworga współpracowników. "Najpoważniejszy przypadek, mogący stanowić mobbing, odbył się w postaci ciągłej, bardzo ostrej krytyki, która przybrała formę atmosfery wrogości i pomijania pracownika w przydzielaniu zadań" - cytuje Latkowski.

3. Durczok zarządzał przez strach. Miał stwarzać w pracy atmosferę pełną stresu, obrażać współpracowników. Latkowski pisze, że przesłuchiwani przez komisję świadkowie skarżyli się na "atmosferę strachu i niepewności przed nieprzewidywalnymi zachowaniami naczelnego 'Faktów'", mówili o wybuchach złości i "wykrzykiwaniu obraźliwych stwierdzeń".

Latkowski, powołując się na raport komisji TVN, pisze też, że Durczok miał prosić współpracowników, by upili koleżankę z pracy. Innym razem miał też polecić zespołowi przygotowanie się na podróż do Kijowa na następny dzień rano, po czym - w przeciwieństwie do całego zespołu - nie zjawił się na lotnisku.

4. Pieczyński miał wiedzieć o wielu przewinieniach Durczoka

Dlaczego TVN i dziennikarz rozstali się polubownie i obyło się bez zwolnienia dyscyplinarnego? Według Latkowskiego, powołującego się na raport, Durczok podczas zeznań przed komisją stwierdził, że Adam Pieczyński, jego szef, od dawna znał "wiele okoliczności, które mogłyby zostać wykorzystane do uzasadnienia zwolnienia dyscyplinarnego, oprócz tych dotyczących molestowania seksualnego". Zwolnienie dyscyplinarne oznaczałoby - zdaniem komisji - wciąganie pokrzywdzonych osób w potencjalne bitwy sądowe i narażanie ich na stres.

Ani Adam Pieczyński, ani rzeczniczka prasowa TVN SA nie chcą komentować tej sprawy.

Sprawa Durczoka

Na początku lutego "Wprost" napisał o molestowaniu seksualnym w jednej ze stacji telewizyjnych. Tygodnik oparł się na anonimowej relacji "znanej dziennikarki", która była molestowana przez byłego przełożonego, "bardzo popularną twarz telewizyjną, szefa zespołu w jednej ze stacji". W artykule była również mowa o mobbingu i dyskryminacji. Po kilku tygodniach "Wprost" podał nazwisko: Kamil Durczok - i zamieścił kolejną rozmowę z - jak twierdzi gazeta - ofiarą ówczesnego szefa "Faktów", również niewymienioną z nazwiska.

W TVN powołano specjalną trzyosobową komisję do zbadania sprawy (jedna osoba była spoza spółki). Komisja prowadziła swoje działania "głównie poprzez rozmowy z 37 obecnymi i byłymi pracownikami i współpracownikami" redakcji "Faktów TVN" i "zidentyfikowała przypadki niepożądanych zachowań włącznie z mobbingiem i molestowaniem seksualnym". W wyniku wewnętrznego śledztwa Durczok stracił pracę.

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: