"Kiedy Robert poznał Anię... przedstawił się jako Andrzej". Jaki jest Lewandowski?

Uparty, uczciwy, ambitny. Niesamowicie pracowity. Ale i zabawny, wrażliwy facet. Autor książki o Robercie Lewandowskim opowiada nam, jaki piłkarz jest prywatnie.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasDziś o 20.45 mecz Polska-Irlandia, którego wynik zadecyduje o naszym awansie do Euro 2016. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl .

Pierwszy raz spotkali się po Euro. Robert Lewandowski narzekał wtedy na Smudę. Później, gdy strzelił cztery gole Ikerowi Casillasowi, Wojciech Zawioła postanowił napisać o nim książkę. Po rozmowach z agentem, mamą i żoną powstała biografia Roberta Lewandowskiego "Pogromca Realu". - Nie zostaliśmy kumplami. Robert jest dość zamknięty, starannie dobiera ludzi - wspomina Zawioła.

Dziennikarz uważa, że Lewandowski jest wrażliwy i ambitny. Sodówka mu nie odbiła, choć miał ponoć konflikt z Kubą Błaszczykowskim. O co poszło? I kiedy zdarzyło mu się płakać?

Angelika Swoboda, Gazeta.pl: - Jaki jest Robert Lewandowski?

Wojciech Zawioła *: - Jest bardzo uczciwym facetem. I poczciwym. Taki przyzwoity gość, bardzo ukierunkowany na swoją sportową karierę. Uparcie walczący o swoje. Pamiętam, jak walczył o pensję w Borussii Dortmund. To gość, który wie swoje, trudno się z nim negocjuje.

Robert Lewandowski jest profesjonalistą pełną gębą. Nie znam większego w polskiej piłce. Zresztą inni nasi piłkarze chcą mu dorównywać. Widzą, że nawet będąc wychowanym piłkarsko w Polsce, można zrobić wielką karierę. Tak jak Robert. I próbują się do niego upodobnić. To widać też na boisku, dlatego nasza reprezentacja teraz tak gra. Lewandowski ich ciągnie, jest kapitanem, tworzy dobrą atmosferę. Myślę, że w dużej mierze właśnie dzięki niemu ta drużyna ma takie wyniki.

Prawdziwy lider.

- Tak. Nie spodziewałem się takiego profesjonalizmu po polskim piłkarzu. Chociażby sposób, w jaki on się odżywia. Ania przygotowuje mu dietę i on się jej trzyma. Dzięki temu jest piłkarzem, który niemal nie ulega kontuzjom. Bardzo szybko się regeneruje. Razem z Anią zrobili sobie badania i wiedzą, czego ich organizmy nie przyswajają. Jedzą tylko to, co im służy.

Poznałem Roberta Lewandowskiego w 2012 roku. Robiłem z nim telewizyjny wywiad po Euro. To był kiepski moment. Rozmowa koncentrowała się bardziej na porażce po Euro niż opowiadaniu o blaskach kariery. Jednak już wtedy miałem wrażenie, że jest człowiekiem zamkniętym w sobie, a później, podczas pisania książki to wrażenie się pogłębiło. Naprawdę trudno go otworzyć. O wielu rzeczach nie chce mówić, o innych mówi bardzo oszczędnie. Długo trwało, zanim mi zaufał. Czasem moje pytania były dłuższe niż jego odpowiedzi. Robert jest bardzo konkretnym gościem. Nie lubi lać wody, chyba wręcz nie potrafi.

Ale za to jak on potrafi grać!

- Za sukcesem Roberta Lewandowskiego stoi Czarek Kucharski, jego agent. On go tak naprawdę wychował. Oczywiście, duży wpływ na to, jakim Robert jest człowiekiem, miał jego ojciec, ale w tej profesjonalnej karierze prowadził go Czarek. Miał na Roberta plan i nie podejmował żadnych pochopnych decyzji. Przecież propozycji z różnych klubów było bez liku, a Czarek miał wizję, że Robert się jeszcze musi uczyć, że jeszcze nie jest ukształtowany jako piłkarz. Zdecydował, że najlepiej byłoby, gdyby Robert trafił do klubu, który dobrze opiekuje się młodymi piłkarzami, stąd Borusia Dortmund. Bo to mu dało dodatkowego kopa.

Każdy krok ma dokładnie przemyślany i zaplanowany?

- Tak. Decyzja o przejściu do Borussii Dortmund zapadła, Robert nie podpisał jeszcze umowy, a już uczył się niemieckiego i pracował nad swoją tężyzną fizyczną. Bo w Bundeslidze gra się trochę inaczej, trzeba być większym osiłkiem niż w naszej lidze, a on był wtedy szczuplutki. Bayern też był przemyślany. Czarek chciał, by Robert trafił do potężnego klubu, ale myślał też stronie marketingowej tego transferu. Żeby po Borussii, w której Robert grał już pierwsze skrzypce, trafił do legendarnego klubu.

To nie jest tak, że wybierali ofertę najlepszą finansowo?

- No właśnie nie, na szczęście dla Roberta. Z tego, co pamiętam, miał lepsze finansowo oferty, na przykład z włoskich klubów i nawet jedną bardzo dobrą z Rosji. Odrzucili je jednak, bo myśleli strategicznie. Założyli, że najpierw Robert podszkoli się jako piłkarz, wejdzie na szczyt, a dopiero potem przyjdzie czas na przedsięwzięcia marketingowe i finansowe. Przecież w Borussii Dortmund Robert nie zarabiał dużo. Zmieniło się to dopiero wtedy, kiedy został tam gwiazdą.

Lewandowski przyjaźni się ze swoim agentem?

- Łączy ich bardzo silna więź. Nie chciałbym przesadzić, ale sporo jest prawdy w stwierdzeniu, że Czarek zastąpił mu ojca. Ojciec Roberta zmarł, gdy on miał 15 lat. Uczył go więc piłki nożnej jako dzieciaka. Woził go na treningi, wybierał mu kluby. Nauczył podstaw judo. Dało to Robertowi świetne przygotowanie do sportu. Z kolei mama Roberta trenowała siatkówkę, z której też mu pewnie coś wpoiła. To wszystko złożyło się na to, co Robert dziś potrafi.

Kiedy Robert miał 18 albo 19 lat i był już w Zniczu Pruszków, pojawił się Czarek. Jeszcze można było nim pokierować. Czarek zobaczył Roberta na treningu i stwierdził, że zrobi karierę na Zachodzie. Spojrzał i wiedział.

Skąd?

- Widział, w jaki sposób się porusza, jak przyjmuje piłkę, jak ją przekłada, jak się zachowuje na boisku. Na szczęście, to wszystko zobaczył i uznał, że warto w Roberta zainwestować. Zresztą w stajni Czarka są też Grzegorz Krychowiak czy Rafał Wolski. On potrafi wyłowić talent i go dobrze sprzedać.

Lewandowski ma jakieś słabe strony?

- Jako pierwszemu przyznał mi się, że kiedyś zabrał rodzicom samochód i gdzieś nim uciekł. Taki grzeszek z przeszłości. Z mojej perspektywy, jako dziennikarza, słabą stroną Lewandowskiego jest to, że niewiele mówi. Bardzo trudno mieć z nim kontakt. Rzadko odpisuje na SMS-y, trudno się do niego dodzwonić. Ale powtarzam: tak to wygląda z mojej perspektywy. Nie uważam, że to wada.

Czemu tak jest?

- Na wielu osobach się zawiódł, więc teraz po prostu starannie wybiera sobie ludzi. I poświęca czas tym, których sobie wybrał. Jest też bardzo zapracowanym człowiekiem. Przecież nie tylko gra mecze i trenuje, ma też mnóstwo obowiązków wobec sponsorów. Ktoś powie: Co to za obowiązki? Przyjedzie na plan reklamy, parę razy kopnie piłkę i to wszystko. Nie. Kręcenie reklamy to często loty do innych krajów i godziny spędzone na planie. Dużo jeździ. Zresztą bardzo często bywa w Polsce, ale nikt o tym nie wie. Celowo nikogo nie informuje, żeby mieć spokój.

Wojciech Zawioła o Robercie LewandowskimWojciech Zawioła o Robercie Lewandowskim ALEXANDER HASSENSTEIN / AP

No i chce pobyć z żoną.

- Właśnie, zwłaszcza że Ania też jest bardzo aktywna, ma swoje zajęcia. Muszą lawirować. Zresztą - wiesz, że od niej dowiedziałem się o nim więcej, niż on sam mi o sobie powiedział? Od niej i od jego mamy.

Wciąż sprawiają z Anią wrażenie bardzo zakochanych.

- Tak to wygląda. Ile razy widziałem ich razem, zawsze dostrzegałem u nich błysk w oku. Zwłaszcza u Ani, bo Robert jest nieco chłodniejszy. Niektórzy mówią, że ona z nim jest dla pieniędzy. Bzdura, przecież oni się poznali, gdy Robert był w polskiej piłce praktycznie nikim. Grał w Zniczu Pruszków, nie było wiadomo, co się z nim będzie dalej działo. Poznali się na pierwszym roku studiów, na jakimś studenckim wyjeździe. I wtedy się w sobie zakochali.

Jak się Ani przedstawił w dużej grupie studentów, powiedział jej, że ma na imię Andrzej. Pomyślał sobie, że ona i tak nie zapamięta, jak on ma na imię. Gdy się spotkali kolejny raz, powiedziała do niego "Andrzej". Przyznał się wtedy, że ma na imię Robert. I tak się podkręcił, że taka ładna dziewczyna pamięta jego imię, no i się zaczęło.

Mają fanaberie?

- Korzystają z tego, co mają. Każdy by korzystał. Jeżdżą dobrymi autami, czasem dostają je do testów od dilerów. Ale co w tym złego? Nawet jeśli mają zachciankę w postaci konkretnego menu w jakimś hotelu, to co? Pilnują diety i mogą sobie na to pozwolić. Fanaberii nie mają. To są bardzo rozsądni ludzie. Wiem, że nie wydają wszystkiego, tylko dobrze inwestują.

Zdradzisz, co ci mówiła o nim jego mama?

- Opowiadała mi na przykład, że gdy Robert trenował jako dzieciak, to biegał po lesie ze swoim psem. I za każdym razem ten pies przybiegał pierwszy. Powiedział więc mamie, że kiedyś to on musi tego psa wyprzedzić. I trenował tak długo, aż mu się udało. Jego mama przez kilka dni się z tego potem śmiała.

Z kolei gdy jako 12-, 13-latek bawił się z piłką na podwórku, nagrywał swoje ćwiczenia. I później analizował, jak gra. Dla siebie, nie że trener mu kazał. Bo chciał być jak najlepszy.

Ambitny.

- Robert jest szalenie ambitny i bardzo ciężko pracuje. Wtedy, kiedy strzelił cztery bramki Realowi i wydawało mi się, że już osiągnął szczyt, opowiadał mi o tym, że musi trenować. Powiedziałem: "Robert, nie chrzań. Nad czym ty chcesz jeszcze pracować? Ty jesteś piłkarzem, który strzela cztery bramki Casillasowi". A on mi na to: "Przecież są elementy, które można jeszcze doszlifować". Pewnie przez ostatnie lata to robił, dlatego teraz strzela pięć goli w dziewięć minut. Podniósł poprzeczkę na taki poziom, że pewnie teraz i Ronaldo, i Messi będą mieli problem.

Wielu mówiło, że w reprezentacji nie chce mu się strzelać bramek. Wystarczy minimum wiedzy o piłce, żeby z obserwacji gry reprezentacji wyciągnąć wnioski pozytywne dla Lewandowskiego. Nawet jak nie strzelał goli, pracował na boisku jak nikt.

Wojciech Zawioła o Robercie LewandowskimWojciech Zawioła o Robercie Lewandowskim KUBA ATYS

To - w takim razie - czemu nie strzelał?

- Cały zespół był słaby. Teraz jest zupełnie inaczej. Zespół się skonsolidował, piłkarze podnieśli swoje umiejętności, uwierzyli w siebie, grają ofensywnie. Za Fornalika czy Smudy tak nie było, grali raczej defensywnie. Między Robertem a drugą linią, która miała mu dogrywać piłki, było 40 metrów. Nie da się tak grać! To wszystko miało znaczenie. Teraz jest zupełnie inaczej, Robert ma drugą linię tuż za sobą, ma pomocników. Grosicki pomaga, Krychowiak czyści pole w genialny sposób. Ma też Błaszczykowskiego, który jest kapitalnym piłkarzem.

Podobno z Błaszczykowskim mieli kiedyś "kosę"?

- Robert zdradził mi, na czym ten konflikt polegał. Chodziło o przejęcie Lewandowskiego przez menedżera Kuby. Według Roberta pogrywali dość nieczysto, zdenerwował się i doszło do kłótni. Nigdy nie będą z Błaszczykowskim przyjaciółmi i nie są wybitnie dobrymi kolegami, ale na boisku to nie ma znaczenia. To widać. W meczu z Gibraltarem na przykład był karny dla reprezentacji Polski. Tak naprawdę miał strzelać Robert, ale jako kapitan oddał ten rzut karny Błaszczykowskiemu, żeby ten strzelił bramkę i ułatwił swój powrót do reprezentacji. Nie chce, żeby Kuba czuł się wyobcowany, bo wie, że jest świetny. Klasa. Robert ma klasę.

Przejmuje się komentarzami innych?

- Bardzo przeżywał opinie, że nie chce mu się grać w reprezentacji. Miał też słaby moment, kiedy zmarł mu ojciec. Mówił, że strasznie płakał, ale jednocześnie miał poczucie, że teraz musi się zająć mamą i siostrą. Że nie może się załamywać.

Drugi słaby moment miał wtedy, gdy Legia z niego zrezygnowała. Ówcześni trenerzy stołecznego klubu stwierdzili, że to nie jest talent, że nic z niego nie będzie. Dziwne w sumie. Lewandowski przeżywał to, płakał, miał wtedy raptem 17 lat. Pomogła mu mama, znalazła mu inny klub. I tak trafił do Znicza Pruszków. Ale przez chwilę był bliski rezygnacji z piłki.

O czym marzy Robert Lewandowski?

- O tym, żeby grać jeszcze lepiej. Mówi, że nie wybrał sobie jakiegoś konkretnego klubu na przyszłość, ale oczywiste jest, że musi celować w high top. Teraz jednak dla Roberta najważniejsza jest reprezentacja. Podkreśla, że muszą zdobyć awans do Euro 2016. To najlepszy moment. Myślę, że osiągnąć coś z reprezentacją to jest w tej chwili jego główny cel.

*Wojciech Zawioła jest związany z platformą NC+. Prezenter wiadomości sportowych TVN i TVN24. Oprócz biografii Roberta Lewandowskiego zrobił też wywiad rzekę z Mariuszem Czerkawskim "Życie na lodzie". Jego najnowsza książka nosi tytuł "Szukaj mnie".

Zobacz wideo

O błyskotliwej karierze i pasjach Roberta Lewandowskiego przeczytasz też w książce "Pogromca Realu" >>

Więcej o: