- Polityka mieszkaniowa to jeden z głównych postulatów Zielonych - powiedziała Joanna Erbel w rozmowie z Gazeta.pl - Mieszkania są za drogie, chcemy, żeby każdą osobę było stać na mieszkanie - dodaje.
Mieszkania na wynajem mają zapełnić lukę na rynku, bo - jak powiedziała działaczka Zielonych - dostępne są tylko "mieszkania komunalne, których jest za mało, i na kredyt, na który nie stać wielu osób". Polityka mieszkaniowa Zjednoczonej Lewicy to przede wszystkim "więcej mieszkań na wynajem".
Ile Zjednoczona Lewica chce wybudować tych mieszkań?
- Nie mamy konkretnej liczby - przyznaje otwarcie Joanna Erbel. - Chcemy po prostu skończyć w tym momencie z takimi programami jak "Rodzina na swoim", "Mieszkanie dla młodych" - dodaje. Jak mówi, "programy mieszkaniowe Platformy służyły przede wszystkim bankom i deweloperom". W przeciwieństwie do Joanny Erbel Bartosz Machalica, współautor programu Zjednoczonej Lewicy, precyzuje, że chcą budować rocznie 160 tysięcy mieszkań o średniej powierzchni 50 m kw.
Najważniejsze pytanie - skąd wziąć na to pieniądze? W tej kwestii działacze koalicji są podzieleni.
Joanna Erbel powiedziała, że muszą się znaleźć w budżecie, trzeba nim tak zagospodarować, by tych 16 mld zł się znalazło. Gdy się już uda wydzielić je z budżetu, co z nimi dalej? - Chodzi po prostu o utworzenie pewnej bazy, funduszu mieszkaniowego - odpowiada Erbel. Zapewne tam znajdzie się ta suma.
Jednak Machalica powiedział Gazecie.pl, że te 16 mld zł lewica po prostu... dodrukuje. Chce, aby Narodowy Bank Polski wyemitował dodatkowe pieniądze, bo, jak tłumaczy: - Nie mamy inflacji, mamy deflację, więc możemy sobie pozwolić na taki manewr polityczny. 16 mld zł to tylko 1 proc. PKB, stąd więc ta suma, bo 1 proc. to mało.
Machalica przyznał, że w kwestii dodrukowania pieniędzy wzorowali się na polityce antykryzysowej Baracka Obamy. Zapytany przez dziennikarza Gazety.pl, czy nie jest to po prostu wzięcie pieniędzy "z powietrza", odpowiedział, że jest, i dodał: - To jest bezpieczna kwota.