Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasTekst "Teologia i przemoc" ks. Charamsy ukazał się na łamach "Tygodnika Powszechnego" kilka dni przed głośnym wyznaniem księdza. Charamsa zarzucał w nim władzom Kościoła, że nie reagują na "przepełnione nienawiścią" wystąpienia ks. Oko. Po coming oucie księdza, prawicowe media atakowały "Tygodnik Powszechny" , zarzucając, że redakcja musiała wiedzieć o planach księdza, a to - zdaniem niektórych - zmienia wydźwięk jego artykułu. "TP" wydał oświadczenie , w którym przedstawia swoją wersję wydarzeń.
Według tych wyjaśnień propozycja publikacji artykułu wyszła od księdza jeszcze w pierwszej połowie września. Podczas spotkania z przedstawicielami redakcji (23 września) "ks. Krzysztof Charamsa nie mówił o swojej sytuacji osobistej, a także planach na przyszłość". Redakcja "Tygodnika" o planowanym publicznym coming oucie dowiedziała się w przeddzień konferencji prasowej. "Z jego wypowiedzi wynikało, że decyzję podjął pod wpływem ataków, które spotkały go po publikacji w 'TP'" - czytamy.
"Tygodnik Powszechny" negatywnie ocenia próbę wpływania na Synod Biskupów i uznaje, że Charamsa dopuścił się manipulacji wobec czytelników i redakcji. "Dziś wiemy, że jego spotkanie z naszymi przedstawicielami odbyło się już w trakcie przygotowywania przezeń licznych wystąpień medialnych" - wyjaśnia "TP".
Jednocześnie redakcja podkreśla, że "wszystko, co napisał o języku nienawiści obecnym w wypowiedziach publicznych ks. Dariusza Oko, pozostaje prawdą". Zapowiada też, że będzie wracać do języka ludzi Kościoła.
Ks. Krzysztof Charamsa wyjawił mediom, że jest gejem i żyje w związku, a do tego opublikował manifest ostro potępiający homofobię w Kościele i zwołał konferencję prasową, na której przedstawił swojego partnera. O jego sprawie rozpisuje się prasa na całym świecie. Watykan już zareagował - ogłosił, że duchowny zostanie odwołany z Kongregacji Nauki Wiary i nie będzie mógł uczyć na papieskich uniwersytetach.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!