- Zastanawiałam się, czy moja odwaga ma jakiś limit. Bałam się, ale postanowiłam się sprawdzić - mówi Ania Szubert, przepiękna fotografka, która opisuje na Facebooku swoją walkę z chłoniakiem złośliwym. Ale strach okazał się niepotrzebny. Dziś Ania uważa nawet, że wrzucenie zdjęcia, na którym nie ma peruki, było jedną z najlepszych decyzji w jej życiu. Nie żałuje. - Dla kobiety utrata włosów i rzęs to bardzo trudny moment, uwierz. Ale moja odwaga i pozytywne komentarze ludzi, że mam jaja, dały mi niezłego kopa do walki z chorobą. Pomyślałam sobie wtedy, że skoro to zrobiłam, to mogę wszystko. Że wygrałam pierwszą ważną bitwę z nowotworem i mam siły, by walczyć dalej - dodaje.
O Ani Szubert napisaliśmy w lipcu jako pierwsi. Była w trakcie chemii w Centrum Onkologii w Warszawie. Nie poddawała się, robiła sobie zdjęcia i mimo ciężkiej choroby, starała się spędzać czas nie użalając się nad sobą. Niemal bez przerwy odwiedzali ją znajomi. - To jest piekło, ale ja jestem silna, po chemii nie wymiotuję. Zakładam perukę, maluję się i jakoś do mnie nie dociera, że mam nowotwór - opowiadała nam wtedy.
Anią zainteresowały się telewizje. Materiały o niej pojawiły się w kilku stacjach, Ania wzięła też udział w sesji fotograficznej w koszulach z hasłem "fckoffcancer".
- Moja walka z chorobą jeszcze trwa, ale już czuję się wygrana. Także dlatego, że dostaję wsparcie i sama mogę robić coś dobrego dla innych. Piszą i dzwonią do mnie ludzie cierpiący na nowotwór, szukają porady. Rozmawiam z nimi, wysyłam SMS-y. Jestem dla nich dowodem, że z tą okropną chorobą można walczyć, tylko trzeba sobie powiedzieć, że się da radę - mówi Ania Szubert.
Jej historia jest dowodem, że nie wolno się poddawać. Chłoniak w jej klatce piersiowej zmniejszył się z 15 do 5 centymetrów. Regres nowotworu jest tak duży, że parę dni temu lekarze zdecydowali - Ania może opuścić szpital.
- Jak się czuję? Dziwnie. Żartuję, że jestem jak ta księżniczka, która wreszcie mogła opuścić swoją wieżę. Jak więzień, który wychodzi z celi i powoli wraca do normalnego życia.
Ania Szubert spędziła w szpitalu prawie pół roku. Jest niezwykle wdzięczna całemu personelowi Centrum Onkologii. Właśnie pochwaliła się na Facebooku, że w przyszłym tygodniu wraca do pracy, czyli do fotografowania.
- Jeszcze dostaję chemię, więc czuję się trochę słaba. Ale tak się cieszę, że wyszłam do cywila. Relaksuję się, spotykam się ze znajomymi. I zbieram siły na pracę, której mi bardzo brakowało - opowiada.
Nie robi dalekosiężnych planów. Na początku października ma kolejne badania, a w listopadzie radioterapię. Jeśli wszystko będzie dobrze, bo chciałaby założyć fundację, która będzie pomagała chorym na nowotwór. Na początek zorganizuje bal charytatywny. - Dostałam od ludzi tyle dobrego, że chciałabym jakoś spłacić ten dług - mówi.