W nocy obudził ich huk, namioty i przyczepy zniknęły w oceanie. Ledwo uciekli. Rano zobaczyli TO

Kiedy wczasowicze odpoczywający na nadmorskim kempingu Inskip Point we wschodniej Australii kładli się do snu, nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa. W nocy obudził ich huk. Niedługo później w miejscu, gdzie jeszcze wczoraj stały ich namioty i przyczepy kempingowe, ziała wielka dziura.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasUsłyszeli potężny hałas, niczym huk gromu. Jak relacjonowali później, " piasek znikał w oceanie z niesamowitą szybkością ". Ledwo udało im się wyciągnąć przyczepy swoimi autami 4x4 z zagrożonego terenu. Namioty i to, co nie mogło odjechać, znikło 3 metry pod wodą. Na szczęście nikt nie zginął, ale rano teren wyglądał tak:

Widok, jaki wczasowicze z kempingu Inskip Point we wschodniej Australii zobaczyli w nocy, mógł przerazić każdego. W miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej jaśniała złocista plaża, przelewały się brudne fale, na których unosiły się resztki dobytku urlopowiczów.

 

U wybrzeży Australii w ciągu jednej nocy pojawiła się ogromna, głęboka dziura. Władze ewakuowały z kempingu 140 kamperów i zamknęły go - na wszelki wypadek.

Jak mówi dla "ABC News" geotechnik Allison Goldby, zapadlisko nie ma związku z niedawnym trzęsieniem ziemi w stanie Queensland. Jaka jest zatem przyczyna powstania ogromnego leja? - W historii tego regionu takie zjawiska pojawiały się regularne, ma to związek z tym, jak formują się osady i jak woda przemieszcza się przez miliony lat w gruncie - wyjaśnia.

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: