Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasPierwszą osobą, która przed trzema dniami użyła na Twitterze hashtagu #ShoutYourAbortion (ang. "wykrzycz swoją aborcję") była pisarka Lindy West. Udostępniła ona w portalu historię innej kobiety, Amelii Bonow.
Amelia pisze o swojej aborcji, na którą zdecydowała się rok temu i przeprowadziła zabieg w klinice organizacji pozarządowej Planned Parenthood (ang. dosłownie "zaplanowane rodzicielstwo"). "Wspominam to z ogromną wdzięcznością. Wszystkie kobiety w klinice otoczyły mnie niezwykłą opieką" - wspomina Bonow.
Dalej kobieta wyjaśnia, że zdecydowała się podzielić swoją historią ze względu na toczącą się w Kongresie debatę - w piątek amerykańscy parlamentarzyści zagłosowali za odcięciem rządowego dofinansowania, które otrzymuje Planned Parenthood (organizacja, poza prowadzeniem klinik, zajmuje się też edukacją seksualną, uświadamianiem w kwestiach antykoncepcji i chorób wenerycznych).
"Opowiadam o swoim doświadczeniu, ponieważ ci, którzy chcieliby zabrać fundusze dla Planned Parenthood, wychodzą z założenia, że aborcja to coś, o czym należy mówić szeptem" - napisała Bonow.
Lindy West zacytowała na Twitterze wpis Amelii Bonow i oznaczyła go hashtagiem #ShoutYourAbortion. To zapoczątkowało falę tysięcy wpisów kobiet, które postanowiły opowiedzieć o swoich doświadczeniach z przerwaniem ciąży.
"Miałam 18 lat, byłam spłukana i w ciąży. To fatalne połączenie. Zdecydowałam się na aborcję i po trzech latach mam męża, stabilną pracę i mogę zapewnić świetne warunki mojemu dziecku" - pisze Sophia.
"Aborcja pozwoliła mi stanąć na nogi, zająć się kolejno studiami, pracą i macierzyństwem" - wspomina Ruby Sinreich, która podobnie jak wiele innych kobiet zwraca uwagę, że dzięki przerwaniu nieplanowanej ciąży mogła lepiej zaplanować i przygotować się na bycie matką po pewnym czasie.
"Spotykaliśmy się od ośmiu tygodni, zawiodła antykoncepcja. Nie byliśmy gotowi, by zostać rodzicami. To był najlepszy wybór. Teraz jesteśmy małżeństwem już 14 lat i mamy dwoje dzieci" - pisze Harmony.
Wiele kobiet podkreślało, że nie żałuje swojej decyzji. "Poddałam się aborcji 21 lat temu, gdy byłam 19-latką. Nie doznałam traumy. Nigdy tego nie żałowałam. Nie wstydzę się" - napisała jedna z nich.
Po tymi historiami i w osobnych wpisach, oznaczonych hashtagiem #ShoutYourAbortion, pojawiło się też wiele wypowiedzi przeciwników aborcji oraz samej akcji dzielenia się związanymi z nią doświadczeniami.
"Nie jestem naiwny, rozumiem aborcję. Ale nie rozumiem, dlaczego chcecie "wykrzyczeć swoją aborcję". Czym się tu chwalić? - napisał jeden z internautów.
Inni użytkownicy Twittera określali związaną z hashtagiem akcję jako "ohydną" czy "haniebną".
Po wpisami, w których kobiety pisały o swoich doświadczeniach, wywiązywały się dyskusje między nimi a przeciwnikami przerywania ciąży. Często w agresywnych komentarzach oskarżano kobiety o "morderstwa". Pojawiały się także pozytywne komentarze, wspierające ich decyzję.
Dyskusja na temat aborcji na chwilę rozgorzała też w polskim parlamencie, gdy przed dwoma tygodniami w Sejmie pojawił się projekt całkowitego zakazu i karania lekarzy za zabieg przerwania ciąży.
Taki obywatelski projekt zmiany prawa złożyła (już po raz czwarty) w Sejmie Fundacja Prawo do Życia. Sejm odrzucił propozycję projektu w pierwszym czytaniu, jednak podczas posiedzenia było sporo emocji - szczególnie gdy przedstawicielka wnioskodawców Kaja Godek porównywała aborcję do praktyk nazistowskich Niemiec czy doszukiwała się związków między prawem do aborcji a katastrofą smoleńską .
Jednak to, że ponownie odrzucono projekt zakazu aborcji, nie znaczy, że pomysł nie wróci - z ostatnich sondaży wynika, że po wyborach większość w Sejmie będzie miało Prawo i Sprawiedliwość, które teraz głosowało za dalszymi pracami nad inicjatywą Fundacji Prawo do Życia.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!