Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas W 2013 roku piątka przyjaciół z Arizony wpadła na pomysł, aby wznieść balon meteorologiczny i nagrać Wielki Kanion z wysokości około 30 kilometrów. Od pomysłu przeszli do działania. Wykonali serię testów spadochronu, zaplanowali trajektorię lotu, a w drukarce 3D stworzyli obudowę, chroniącą wszystkie elementy elektroniczne, które wynieśli w przestrzeń, a następnie... czekali bardzo długo, aż ponownie trafią w ich ręce.
"Cały projekt zajął mi i moim przyjaciołom kilka miesięcy planowania. Byliśmy blisko jego odwołania, kiedy okazało się, że koszt helu przewyższył czterokrotnie to, co zakładaliśmy w swoim budżecie" - napisał w serwisie Reddit jeden z autorów przedsięwzięcia.
W lipcu 2013 roku balon wzniósł się w powietrze. Miejsce i czas startu nie były przypadkowe. "Wszystko było skrupulatnie zaplanowane. Chcieliśmy, aby urządzenia wylądowały miejscu, w którym będzie zasięg telefonii komórkowej. To ważne, bo oprócz kamery wysłaliśmy również telefon z aplikacją, która miała nam wysłać SMS, gdy tylko urządzenie spadnie na ziemię i ponownie połączy się z siecią" - opowiada konstruktor.
Jednak pojawił się problem. Mapa zasięgu, którą inspirowali się twórcy projektu, okazała się niezbyt dokładna, przez co telefon po powrocie na Ziemię nie złapał zasięgu.
"Nie wiedzieliśmy, że problem leży w niedokładności mapy. Myśleliśmy, że to my popełniliśmy błąd, źle obliczając trajektorię lotu. Jak się okazało, ta była całkiem bliska rzeczywistości" - pisze o wydarzeniach sprzed dwóch lat projektant.
Minęły dwa lata. Przez ten czas wszyscy członkowie zespołu stracili nadzieję na to, że uda się odzyskać kamerę, telefon, a przede wszystkim nagranie, na którym im tak zależało. Jednak w wyniku niezwykłego zbiegu okoliczności urządzenia zostały odnalezione. Zupełnie przypadkiem znalazła je pracownica operatora telefonii komórkowej. Wybrała się na jednodniowy wyjazd wspinaczkowy i tam, na jałowej pustyni, z dala od śladów cywilizacji, odnalazła resztki balonu.
"Dzięki karcie SIM, która była w telefonie, udało się zidentyfikować mojego przyjaciela jako właściciela telefonu. Dwa tygodnie później otrzymaliśmy nagranie i wszystkie dane z urządzeń" - cieszy się na internetowym forum pomysłodawca projektu.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!