Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasMężczyźni określający siebie jako "znalazcy niemieckiego pociągu pancernego z czasów II wojny światowej" przedstawili się jako Andreas Richter i Piotr Koper.
- Oświadczamy, że dokonaliśmy prawnego zgłoszenia znaleziska do instytucji państwowych - powiedział Koper na antenie TVP Info. Mężczyźni po raz pierwszy pojawili się w mediach. Wcześniej wypowiadali się przez prawników.
- Mamy niezbite dowody na istnienie tzw. złotego pociągu - stwierdził jeden z odkrywców. Zaznaczył, że "wrzawa medialna" wokół pociągu została wywołana nie przez nich, ale z powodu wycieku dotyczących znaleziska dokumentów z instytucji państwowych. - Prokuratura została poinformowana o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie - powiedział Koper.
Mężczyzna odparł zarzuty mediów, że znalazcy obciążają państwo ogromnymi kosztami wydobycia pociągu. - Mamy sponsorów, którzy zainwestują swoje pieniądze w to przedsięwzięcie - oświadczył. - Także badania gruntu możemy wykonać z własnych środków i własnym sprzętem - dodał.
Kilka dni temu w internecie pojawiła się witryna opisana jako oficjalna strona spółki cywilnej XYZ, należącej do Piotra Kopera i Andreasa Richtera. Zgodnie z opisem firma zajmuje się "badaniami gruntowymi pod względem poszukiwania tuneli, piwnic, metali oraz innych obiektów znajdujących się pod ziemią".
Na stronie znajdują się dwie grafiki opisane jako "badania wykonane za pomocą georadaru" i rzekomo przedstawiające "tunel z czasów II wojny światowej" oraz "szyb schodzącym w dół około 50 m". Nie wiadomo, czy grafiki są związane z tzw. złotym pociągiem. Zobacz grafiki na stronie>>>
- Nigdy nie warunkowaliśmy ujawnienia miejsca ukrycia pociągu otrzymaniem 10 proc. znaleźnego, ponieważ należy nam się ono na mocy ustawy - stwierdził Koper. Zaznaczył, że większość znaleźnego zamierzają zainwestować w stworzenie muzeum tego odkrycia. - Jednocześnie uważamy, że pociąg powinien zostać na Dolnym Śląsku - dodał Koper.
Rzekomy znalazca stwierdził też, że od momentu złożenia dokumentów dotyczących znaleziska 18 sierpnia nikt z Urzędu Miasta Wałbrzycha czy wojewody dolnośląskiego nie kontaktował się z nimi.
Koper stwierdził, że przy typowaniu miejsca znaleziska "kierowali się własną wiedzą, opierając się na zeznaniach świadków oraz wykorzystując własny sprzęt". Stacja zaznacza, że jest jedynym medium, z którym znalazcy kontaktowali się bezpośrednio.
W związku z burzą medialną w sprawie tzw. złotego pociągu generalny konserwator zabytków i wiceminister Piotr Żuchowski zorganizował konferencję, na której stwierdził, że "pociąg istnieje na 99 proc.". Później pojawiły się jednak przeczące temu informacje.
W środę minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska odniosła się z dużym sceptycyzmem do istnienia pociągu . - Sprawa "złotego pociągu" to w tej chwili bardziej wiara, nadzieja i zaufanie w jakieś legendy - stwierdziła.
- Dzielimy się na tych, którzy wierzą mocniej, i na tych, którzy są sceptykami. Niektórzy wierzą, inni nie wierzą, wiedzy nie mamy żadnej - powiedziała szefowa resortu kultury. Omilanowska zakazała też pracownikom ministerstwa wypowiadania się o pociągu .
Tymczasem sprawą pociągu zamierza zająć się wojsko. Szef MON Tomasz Siemoniak na wniosek wojewody dolnośląskiego wyraził zgodę na rekonesans specjalistów wojskowych w sprawie rzekomego odkrycia. Przeprowadzą go specjaliści z Dowództwa Generalnego w Wałbrzychu.
Wojewoda dolnośląski Tomasz Smolarz wcześniej zapowiedział, że skieruje wniosek do ministra obrony, by siły zbrojne podjęły czynności rozpoznawcze z użyciem georadaru w sprawie tzw. złotego pociągu. Jak dodał, chodzi o wykluczenie prawdopodobieństwa znalezienia tam tego pociągu.
- To jest kilka stron i nieczytelna mapa. Dlatego oceniamy, że prawdopodobieństwo znalezienia tego pociągu w tym miejscu jest niskie. Nie ma w tych dokumentach wyników badań georadarem - mówił wojewoda.
Rzekomym odkryciem emocjonują się też zagraniczne media . "Pociąg może zawierać nawet 300 ton złota, klejnotów, broni i dzieł sztuki" - donosi "Guardian". "Człowiek, który pomagał ukryć pociąg, zdradził swoją tajemnicę na łożu śmierci" - pisze "Daily Mail" w obszernym materiale o polskim znalezisku. "Nazistowskie złoto odnalezione!" - ogłaszają kolejne portale.
"Daily Mail" dotarł m.in. do grupy śląskich poszukiwaczy, którzy twierdzą, że jako pierwsi zlokalizowali pociąg dwa lata temu, a informacja została im skradziona.
Z kolei "Washington Post" przypomina słowa Edwarda Wawrzyczki, który był świadkiem inwazji nazistów na zamek Książ. Rozmowa ukazała się w "New York Timesie" w 1961 roku, gdy polskie wojsko miało przeprowadzać w Wałbrzychu tajne wykopaliska. "W 1943 roku Hitler przyjechał tu z Göringiem i chodzili po zamku. Grabieżcy zamienili Książ w ruinę" - mówił Wawrzyczko.
Warto przeczytać: "Skarby nazistów. Poszukiwanie łupów Trzeciej Rzeszy" >>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!