Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasProkuratura Apelacyjna w Katowicach chce uchylenia immunitetów prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego i szefa klubu PSL Jana Burego - podał wczoraj TVN24.pl . Jeszcze dziś do Sejmu mają wpłynąć wnioski w tej sprawie - podaje RMF FM. Powodem ma być podejrzenie ustawiania konkursów w centrali i delegaturach Najwyższej Izby Kontroli.
Kwiatkowski miał "wpływać na wyniki konkursów na wicedyrektora delegatury Izby w Rzeszowie oraz dyrektora delegatury w Łodzi" - wedle dziennikarzy chodziło m.in. o wyciek pytań z konkursu na stanowisko szefa łódzkiego NIK.
Jak podaje
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-afera-w-nik-zarzuty-moga-uslyszec-co-najmniej-trzy-osoby,nId,1875899#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
">radio RMF FM, śledczy chcą postawić Buremu wyłącznie zarzut podżegania do popełnienia przestępstwa, polegającego na przekroczeniu uprawnień.
"Od ponad 20 lat funkcjonuję w życiu publicznym. Zawsze postępowałem uczciwie" - zaczyna swoje oświadczenie Kwiatkowski. Podkreśla on, że prokuratura prowadzi śledztwo od dwóch lat, a żaden z pracowników NIK nie ma postawionych zarzutów.
"Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że nowi dyrektorzy i wicedyrektorzy zwyciężyli w konkursach przeprowadzonych zgodnie z ustawą i wewnętrzną procedurą" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie NIK . "Wybrani zostali najlepsi kandydaci dla poszczególnych jednostek" - dodaje szef Izby.
Kwiatkowski wyjaśnia, że "podczas konkursów pojawiały się trudności", a czasem trzeba było je odwoływać. "Np. wtedy, gdy zgłaszał się jeden kandydat nieprezentujący się szczególnie dobrze przed komisją, albo gdy wśród kandydatów nie było osoby zdolnej do udźwignięcia problemów wewnętrznych" - stwierdza szef Izby i dodaje, że "tak stało się np. w Łodzi czy Lublinie".
"Przez ostatnie 20 lat kadra kierownicza w NIK praktycznie się nie zmieniała w inny sposób, jak przez odejście na emeryturę. To nie była dobra sytuacja" - kontynuuje Kwiatkowski i dodaje, że konkursy zaczął przeprowadzać już jego poprzednik.
Szef Izby podkreśla, że cała obecna kadra kierownicza NIK to osoby z długoletnim stażem kontrolerskim, a także że wzrosła liczba kobiet na stanowiskach dyrektorskich (z 15 do 25 proc.).
"Zdaję sobie sprawę, że reformując NIK, dynamizując jego działalność, prowadząc konkursy, wymagając od kontrolerów bezkompromisowej pracy, mogłem spowodować czyjeś niezadowolenie, naruszyć jakieś interesy i zostać pomówionym" - stwierdza Kwiatkowski.
"Pragnę szybkiego wyjaśnienia sprawy. Dlatego jeśli Prokurator Generalny skieruje wniosek w tej sprawie do Marszałek Sejmu, wówczas sam wystąpię z prośbą o uchylenie mi immunitetu" - stwierdził Kwiatkowski.
"Szanując Najwyższą Izbę Kontroli, kierując się nadrzędnym interesem dobra publicznego, przekazałem nadzór nad wszystkimi kontrolami moim zastępcom"- oświadczył.
Szef NIK dodaje też, że "postanowił wyłączyć się z wszelkiej aktywności zewnętrznej" po to, aby tocząca się sprawa "nie rzutowała na codzienną pracę NIK".
Na trop ustawiania konkursów w Najwyższej Izbie Kontroli CBA miało wpaść przy okazji tzw. afery podkarpackiej. Podsłuchano wtedy rozmowy szefa PSL z szefem NIK.
W początkach lipca ub.r. śledczy na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie przeszukali m.in. biuro poselskie i pokój poselski Burego. Działania prokuratury prowadzone były w ramach śledztwa ws. korupcji i powoływania się na wpływy w instytucjach przez biznesmenów z Podkarpacia.
Zarzuty usłyszeli wówczas dwaj biznesmeni z Leżajska, były dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie oraz dwóch duchownych z Podkarpacia: ks. płk Robert M., były proboszcz katedry polowej Wojska Polskiego oraz ks. Jan C.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!