Jak prezydent Duda jechał do Berlina, czyli którzy dziennikarze (i dlaczego) nie pojadą razem z nim

Andrzej Duda leci do Berlina w piątek - i to jedyne, co wiadomo o jego drugiej zagranicznej podróży. Temat wizyty zdominowały bowiem zawirowania wokół tego, kto z dziennikarzy pojedzie (a raczej: nie pojedzie) razem z prezydentem. Powód? Na liście zabrakło m.in. "Newsweeka" i "Polityki".

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasWizyta Dudy w Niemczech to jedna z najważniejszych - jeśli nie najważniejsza - wizyta zagraniczna na początku kadencji nowego prezydenta. W delegacji lecącej do Niemiec znajdą się także dziennikarze - przedstawiciele mediów zawsze towarzyszą najważniejszym osobom w państwie podczas tego typu podróży. Ale chyba nigdy wcześniej nie mówiło się o tym tyle co teraz.

Wszystko zaczęło się od felietonu szefa działu zagranicznego "Newsweeka" Jacka Pawlickiego. W głośnym tekście "Prezydent stracił okazję, by mnie do siebie przekonać" dziennikarz opisuje, że nie dostał akredytacji na piątkowy wyjazd do Berlina. Kancelaria Prezydenta odmowę uzasadniła zainteresowaniem, jakim cieszy się wizyta - z tego powodu biuro miało "odmówić też innym redakcjom, także dużym".

Kto nie pojedzie do Berlina?

Wytłumaczenie, które usłyszał dziennikarz "Newsweeka", powtórzyła na Twitterze rzeczniczka prasowa prezydenta Katarzyna Adamiak-Sroczyńska. "Lista dziennikarzy została ograniczona ze względu na liczbę miejsc. Szanujemy czytelników i państwa pracę" - napisała.

Do tej pory w sieci pojawiły się informacje, że akredytacji nie otrzymał m.in. wspomniany już "Newsweek", Radio TOK FM czy portal naTemat.pl. Ale oprócz nich zgody na wyjazd z prezydentem nie dostali także publicyści "Gazety Polskiej" - oświadczył na Twitterze redaktor gazety Artur Dmochowski.

Pawlicki dodaje, że o możliwość wyjazdu nawet nie starała się "Polityka". Przedstawicielom tygodnika odmówiono już poprzedniej podróży do Estonii, więc tym razem po prostu "dali sobie spokój" - stwierdza dziennikarz.

Co na to kancelaria?

W wiadomości przesłanej Kancelarii Prezydenta zapytaliśmy o to, ile akredytacji dziennikarskich zostało przyjętych przez kancelarię, kto będzie towarzyszyć prezydentowi w Berlinie i co decydowało o przyjęciu bądź odrzuceniu wniosku danej redakcji/dziennikarza. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi na te pytania, jednak na Twitterze pojawiły się kolejne komentarze Adamiak-Sroczyńskiej.

"Informuję, że: nie odmawialiśmy akredytacji, jedynie nie mamy miejsc w samolocie. W Estonii akredytowana dziennikarka TVN poleciała LOT-em" - pisze rzecznik. "Naprawdę samolot, którym lecimy, to nie jest Air Force One;) dlatego proszę dziennikarzy o wyrozumiałość" - dodaje.

Szef działu politycznego w NaTemat.pl Kamil Sikora opublikował jednak treść maila od Kancelarii Prezydenta. "Z uwagi na duże zainteresowanie obsługą medialną Prezydenta RP w Republice Estońskiej oraz ograniczoną liczbę miejsc w samolocie, niestety nie możemy przyjąć Państwa akredytacji" - czytamy. "Jak mam to rozumieć, jeśli nie jak odmowę akredytacji"? - pyta Sikora.

Teraz okazuje się, że lista nie jest jeszcze zamknięta: Adamiak-Sroczyńska apeluje do dziennikarzy o cierpliwość i zwraca uwagę, że ostateczny kształt prezydenckiej delegacji może ulec zmianie. Na odpowiedź kancelarii wciąż czekają m.in. dziennikarze portalu 300polityka.pl, którzy byli z Dudą w Tallinnie.

Przedstawiciele mediów komentują

Po publikacji felietonu Pawlickiego zawrzało. "Wyborcza, Newsweek i Polityka bez akredytacji do Berlina. Czyli jednak logika wojny plemiennej" - ocenia na Twitterze dziennikarz i publicysta Marcin Makowski. "naTemat" zwraca uwagę , że choć w Tallinnie zabrakło dziennikarzy "Polityki", wizytę relacjonował "Gość Niedzielny", portal braci Karnowskich - wPolityce.pl - oraz Telewizja Republika. "To media, które wspierały Dudę w kampanii wyborczej" - przypomina portal.

Niektórzy dziennikarze zwracają jednak uwagę, że wybiórcze przyjmowanie akredytacji dotyczyło wszystkich prezydentów. "Gdy byłem szefem "Wprost", Kwaśniewski i Tusk zawsze odmawiali nam akredytacji na zagraniczne wizyty. I nikt nie chlipał publicznie" - pisze Stanisław Janecki, były redaktor naczelny tygodnika (obecnie współpracownik portalu internetowego WPolityce.pl i gazety "W Sieci").

Dziennikarka Telewizji Republika Joanna Lichocka dodaje, że za czasów Donalda Tuska "Gazeta Polska Codziennie" notorycznie nie dostawała akredytacji na wyjazdy z premierem. Do braku akredytacji - tym razem za kadencji Bronisława Komorowskiego - nawiązuje też Cezary Gmyz; jak opisuje, nigdy nie leciał z byłym prezydentem.

Administracji Dudy broni natomiast Wojciech Szacki z "Polityki" i Krzysztof Skórzyński z TVN-u. "Wygląda na to, że w sprawie akredytacji więcej jest bałaganu niż złej woli" - pisze na Twitterze Szacki. "W temacie akredytacji: weźcie pod uwagę to, że na pierwsze wizyty Prezydenta rzeczywiście chcą latać wszyscy!" - dodaje Skórzyński.

Portal Wirtualnemedia.pl zwraca jednak uwagę, że po zaprzysiężeniu Duda udzielił wywiadu jedynie dziennikowi "Fakt", gazecie "W Sieci", Polskiemu Radiu i Telewizji Republika. Prezydent rozmawiał także z dziennikarzami kilku mediów zagranicznych.

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: