Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas Z informacji przekazanych przez policję, na które powołuje się Radio Zet, wynika, że mężczyzna po zakończeniu pracy nie zgłosił się do firmy i co za tym idzie - nie rozliczył się z pieniędzy. Poruszał się samochodem służbowym, który następnie porzucił.
Z ustaleń policji wynika, że 41-latek wcześniej odwiedził kilka punktów w Warszawie, skąd odebrał gotówkę. Śledczy nie ujawniają, o jaką kwotę chodzi.
Okoliczności kradzieży do złudzenia przypominają głośną sprawę rabunku stulecia, jak mówi się o kradzieży pieniędzy w Swarzędzu.
Przypomnijmy: na początku lipca pracownik innej firmy ochroniarskiej, tym razem z Poznania, ukradł 8 mln zł. Bezradna policja dopiero po miesiącu od jego zniknięcia zdecydowała się ujawnić jedyne nagranie z fałszywym konwojentem. Na krótkim filmiku zarejestrowanym okiem kamery zainstalowanej w bankomacie widać łysego mężczyznę z długą brodą i w okularach.
Jak się okazało w toku dochodzenia, tak charakterystyczny wygląd najprawdopodobniej nie był dziełem przypadku, ale elementem zaplanowanej w najdrobniejszych szczegółach kradzieży.
Kilka miesięcy przed skokiem mężczyzna pod fałszywą tożsamością zatrudnił się w firmie ochroniarskiej. Podczas jednego z kursów w Swarzędzu, gdy razem z kolegami z pracy rozwoził gotówkę do bankomatów, wykorzystał ich moment nieuwagi i odjechał furgonetką z 8 mln zł.
Złodziej dobrze wiedział, że firmowy samochód ma nadajnik GPS, dlatego zagłuszył sygnał urządzenia, tak by nie można było go namierzyć.
Ale to nie koniec.
Zanim porzucił furgon, dokładnie zatarł ślady chlorem. Do tej pory policji nie udało się ustalić, kim jest poszukiwany mężczyzna, który nawet w firmie nie pozostawił po sobie żadnych odcisków palców. Z relacji pracowników wiadomo, że fałszywy konwojent zawsze pracował w rękawiczkach.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!