W specjalnym raporcie Google podsumował awarię prądu, do jakiej doszło kilka dni temu w jednym z jego centrów przechowywania danych na terenie Belgii. W krótkich odstępach czasu, w sieć elektryczną zasilającą m.in. urządzenia Google, uderzyły cztery pioruny. Wyładowania spowodowały przerwę w dostawie prądu i w efekcie utratę części danych zapisanych w systemie. Korporacja nie precyzuje, którzy użytkownicy zostali poszkodowani.
Amerykański gigant twierdzi, że jego centra technologiczne są odpowiednio chronione przed wyładowaniami atmosferycznymi. Nie są jednak przygotowane na uderzenie kilku piorunów w krótkich odstępach czasu, które zdarzają się bardzo rzadko. Do wyładowań doszło w różnych miejscach, które były ze sobą połączone. Miało to taki sam efekt, jakby wszystkie cztery uderzyły w ten sam punkt.
Urządzenia przechowujące dane zostały na jakiś czas pozbawione prądu. Brak zasilania doprowadził do tego, że niektóre z nich uległy awarii. Część danych udało się odzyskać, niestety jednak nie wszystkie.
Z informacji, jakie otrzymaliśmy od przedstawicieli firmy, wiemy, że sprawa dotyczy mniej niż 0,000001 proc. plików zapisanych na serwerach.