Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasZłodziej przez kilka miesięcy pracował w poznańskim oddziale firmy ochroniarskiej Servo. Miesiąc temu razem z dwoma konwojentami rozwoził gotówkę do bankomatów. Podczas pierwszego postoju w Swarzędzu, gdy dwaj ochroniarze wyszli z samochodu, złodziej odjechał.
Mężczyzna długo i skrupulatnie przygotowywał się do skoku, a policja wciąż nie może go odnaleźć. Choć śledczym wydawało się, że są już na jego tropie, to gdy zatrzymali podejrzanego, okazało się, że to inna osoba. O sprawie napisał "Express Ilustrowany" .
Mężczyzna pracował w firmie ochroniarskiej od miesięcy. W tym czasie ogolił głowę i zapuścił zarost. Jako pracownik nie wzbudzał podejrzeń, choć jak wspominają teraz inne osoby z firmy, w pracy nigdy nie zdejmował rękawiczek. Dzięki temu nie pozostawił nigdzie odcisków palców.
Złodziej miał też sprzęt służący do zagłuszania nadajników GPS, w które wyposażone są samochody konwojentów. Korzystał też z chloru do zatarcia śladów. Mężczyzna posługiwał się dokumentami innej osoby, dlatego policjanci nie wiedzą, jak naprawdę się nazywa.
W zeszłym tygodniu policja zdecydowała się udostępnić wizerunek mężczyzny. Nagrała go kamera w bankomacie na poznańskim Grunwaldzie. Na kilka tygodni przed tym funkcjonariusze sądzili, że są już blisko znalezienia złodzieja. Zatrzymali mężczyznę wyglądającego podobnie do niego. Okazało się jednak, że to zupełnie inna osoba.
To może być największy rabunek po 1989 r. Jak przypomina poznańska "Gazeta Wyborcza" , wcześniej nazywano tak brawurową kradzież wypłaty dla pracowników Swarzędzkich Fabryk Mebli. W 1993 r. złodzieje udający konwojentów przejęli ponad 5 mld zł.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!