Wrzucasz do sieci swoje zdjęcia? Romansujesz na Facebooku? Ta historia mogła się przytrafić także tobie

Zobaczył w sieci jej zdjęcie i nie mógł się powstrzymać. Napisał. Nie wiedział, że wirtualna znajomość zniszczy mu życie. Oto prawdziwa historia o wielkiej fascynacji, która nie mogła się skończyć dobrze.

Bohaterów tej opowieści jest troje. Ich imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione, tak by nie można było ich zidentyfikować. Jest Arek, zamożny przystojny brunet z zachodniej Polski. Jest Kasia, śliczna drobna dziewczyna, która wrzuca do sieci zdjęcia ze swoich egzotycznych podróży. I jest Magda, o której nie wiemy nic. Poza tym, że jest sprytna i pewnego dnia postanawia wykorzystać fotografie Kasi jako swoje. Dlaczego właśnie Kasi? Bo jest naprawdę atrakcyjna. A do tego jej zdjęcia są w sieci wyjątkowo łatwo dostępne.

"Ukradła mi wszystko"

- Pięć lat temu założyłam profil na forum o wakacjach. Każda z jego użytkowniczek wrzucała na Picassie relację z wycieczki ze zdjęciami. Ja wtedy wyjeżdżałam w jakieś ładne miejsce co trzy miesiące, wrzucałam po 300 zdjęć. Nie wiedziałam niestety, że można je zahasłować. Więc jak ktoś wpisał w Google np. Meksyk, to mogły wyskakiwać moje zdjęcia - wspomina Kasia.

Kiedyś na Naszej-klasie zaczepiła ją dziewczyna z tego forum. - "Czy ty przypadkiem nie masz drugiego konta jako Magda Sz.?" - zapytała. Kasia weszła na to konto i znalazła swoje zdjęcia. Mnóstwo swoich zdjęć. - Napisałam do niej, że sobie nie życzę, by mi kradła zdjęcia i by się pode mnie podszywała. Odpisała mi: "Przepraszam, już tych zdjęć nie ma". I usunęła konto. Dziś wiem, że zrobiłam błąd, bo powinnam była wtedy pójść na policję - przyznaje z goryczą Kasia.

Konto Magdy na Naszej-klasie, jeszcze zanim je usunęła, zaintrygowało Arka. Dziś wspomina, że nie wie, co się z nim stało. - Po prostu zobaczyłem zdjęcia atrakcyjnej dziewczyny i impulsywnie napisałem - opowiada.

Magda odpisała mu od razu. Spodobał jej się. Po paru dniach napisała do niego, że Nasza-klasa już się jej znudziła. Ale miała Facebooka, przez którego nadal mogli utrzymywać kontakt. Na Facebooku Magda podawała się za córkę bardzo zamożnej rodziny z Wielkopolski. Profil wyglądał na prawdziwy. Miała znajomych, którzy komentowali, że świetnie wygląda. Zdjęcia znowu kradła. I znowu były to zdjęcia Kasi.

- Poblokowałam zdjęcia na Picassie, usunęłam wszystko z Naszej-klasy, ale przyjęłam do znajomych na Facebooku profil podróżniczy. Nie wiedziałam, że prawdopodobnie było to fikcyjne konto założone przez Magdę - mówi dziś Kasia.

Ukradła mi wszystko: moje hobby, znała nawet mój rozmiar buta i stanika. Wiedziała, co lubię jeść, że nie lubię latać. Wydawało jej się, że jest mną. Jak kiedyś ktoś skrytykował moje buty, które zobaczył na wysłanym przez nią zdjęciu, to ona się obraziła. A przecież nie były to jej buty, tylko moje - opowiada.

"Przyślij mi zdjęcie w bieliźnie"

Arek zakochał się w zdjęciach Kasi, ale w charakterze Magdy. Pisali do siebie bez przerwy. Mógł do niej dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Wysyłał jej też swoje zdjęcia i sporo o sobie pisał. - Ona była perfekcyjna w utrzymywaniu całej tej fikcji. Jak sobie dziś o tym pomyślę, to nie mogę uwierzyć, że tak dałem się nabrać. Ale wtedy, zwłaszcza na początku, wierzyłem we wszystko, co pisała - opowiada Arek.

Tymczasem Kasia zaszła w ciążę i przestała podróżować. Na Facebooku nie miała już tylu zdjęć, więc Magda nie miała skąd kraść. Gdy Arek pytał, czemu ostatnio wysyła mu ich mniej, Magda zbywała go słowami "przecież już masz tych moich zdjęć tak dużo". Nalegał na spotkanie. Umówili się w Krakowie, Magda wysłała mu SMS-a, że już jedzie. Ale nie dotarła. - Zadzwoniła mówiąc, że w klinice ktoś spartaczył operację. I że musi jechać ratować pacjenta. On to łykał, bo zwykle spełniała jego prośby. Prosił np. o zdjęcie, gdy ona ma czerwone usta i dostawał. Prosił o dłonie, dostawał dłonie. Kiedyś napisał, żeby wysłała mu jakieś zrobione w tym momencie. Wysłała mu takie, na którym twarz zasłania błysk lampy. Do tej pory nie wiem, czy to była właśnie ona, czy też ukradła je komuś innemu, bo moje zdjęcie to nie było na pewno - mówi Kasia. - Czemu zakryłaś twarz? - spytał Magdę Arek. - Bo dziś brzydko wyglądam - wymigała się. - To przyślij mi swoje zdjęcie w bieliźnie - poprosił. Nie zgodziła się. Zapunktowała. - Jaka skromna - pomyślał.

Parę miesięcy po nieudanym spotkaniu w Krakowie umówili się na randkę w Amsterdamie. Arek kupił bilety, ale Magda w ostatniej chwili odwołała wyjazd. Zły wrócił z lotniska do domu. Był potwornie zawiedziony. Nie odzywał się do niej przez parę miesięcy. Wtedy ona odnowiła kontakt. Wysłała mu SMS-em jakąś smutną buźkę. Złamał się. Odnowili wirtualny romans, ale sprawa znów się skomplikowała, bo partnerka Arka przyłapała go, jak oglądał zdjęcia, które wysłała mu Magda. Gdy sytuacja się powtórzyła, kazała mu zadzwonić do Magdy i zerwać z nią znajomość. Stała obok i słuchała. Ale zadurzony Arek nie wytrzymał długo. Znowu zadzwonił.

Jakiś czas później partnerka znów przyłapała Arka, jak pisze do Magdy. Nie potrafiła się pogodzić z tym, że ją zdradza. Nie miała pojęcia, że Arek i Magda nigdy się nie spotkali. Arek mówi, że żona zdradziła go z jego wspólnikiem. Za jednym zamachem stracił więc partnerkę, dziecko i biznes.

Był załamany, ale myślał, że ułoży sobie życie z Magdą. Zwłaszcza że obiecywała, że razem zamieszkają w jej dużym domu. Ale nie dążyła do spotkania. "Wyjeżdżam na trzy miesiące na Filipiny. Czekaj na mnie" - napisała.

I wysłała mu zdjęcie rzekomo stamtąd. Stoi na nim w ciemnej krótkiej sukience i w szpilkach. Jest dość ciemne, ale z tyłu widać jeden szczegół - nazwę klubu, pod którym zrobiono zdjęcie.

"Zobaczył, że mam męża i dziecko"

- Zdjęcie zrobił mi mój mąż pod klubem, do którego szliśmy na imprezę. Sukienka miała duży dekolt na plecach, więc pozowałam, żeby go wyeksponować, mojej twarzy nie było widać - opowiada Kasia.

Arkowi coraz bardziej coś nie pasowało. Zarówno w zachowaniu Magdy, jak i w tym zdjęciu. Zaczął je analizować i dostrzegł w głębi nazwę klubu. Przeszukał internet. To nie był lokal na Filipinach, tylko klub w Polsce, w pewnej nadmorskiej miejscowości. Pojechał tam i stanął jak wryty. Miał wreszcie jakiś ślad. A przede wszystkim dowód na to, że Magda go okłamuje.

Arek zaczął przeglądać zdjęcia gości klubu. Kasia była oznaczona na jednym z nich. Dowiedział się, jak się nazywa. Znalazł ją na Facebooku. - Zobaczył, że mam męża i dziecko. Że jesteśmy szczęśliwą rodziną. Postanowił sobie, że się do mnie nie odezwie. Nie chciał tego psuć. Uznał, że wystarczy, że Magda zniszczyła jego związek - opowiada Kasia.

Jednak Arek nie wytrzymał długo. Po paru miesiącach znalazł w internecie numer telefonu do Kasi. Nie było to trudne, bo Kasia prowadzi salon fryzjerski. Zadzwonił, podając się za męża, który chce kupić zabieg dla żony. Usłyszał głos i upewnił się, że to dwie różne osoby. Że Kasia nie prowadziła drugiego życia w sieci, podając się za Magdę. Po pewnym czasie zadzwonił znowu. Otworzył się przed Kasią. Opowiedział, że przez lata wirtualnie romansował z dziewczyną, która się za nią podawała.

- Byłam przerażona, bałam się wychodzić z domu. Nie wiedziałam, czy ta dziewczyna, która ukradła mi tożsamość, nie czeka gdzieś na mnie, by zrobić mi krzywdę. Nie mogłam znieść myśli, że ktoś żył moim życiem - wspomina Kasia.

Pilnowała, by zgadzały się szczegóły

Wirtualny romans Arka i Magdy trwał cztery lata. W jaki sposób tak długo udało jej się z nim igrać? - Wiem, że dałem się nabrać jak kretyn i specjalnie się tym nie chwalę. Przyznam jednak, że czasem było mi to na rękę, że nie udaje nam się spotkać. Sam miałem przecież kobietę i dziecko, nie było mi się łatwo wyrwać - mówi.

Magda poświęcała całej tej mistyfikacji sporo czasu i energii. Gdy zdjęcie z Facebooka Kasi jej nie pasowało, kradła zdjęcia z internetu. Miała też fałszywą witrynę, jako lekarz pediatra, właśnie z tymi kradzionymi w sieci zdjęciami. Na jednym skopiowanym ze strony zagranicznej fundacji obejmuje ciemnoskóre dzieci. Kobieta w białym fartuchu stoi z boku, nie widać dobrze jej twarzy. Magda, z wyjątkiem zdjęć Kasi, zawsze wybierała takie, gdzie jest nierozpoznawalna. Pilnowała jednak, by zgadzały się szczegóły - długie ciemne włosy, drobna sylwetka.

- Nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś może być tak nieuczciwy - przyznaje dziś.

Arek ostatecznie zerwał kontakt z Magdą. Wspólnie z Kasią zgłosili sprawę na policję. Przekazali numery telefonów, z których korzystała, nazwy jej kont w internecie, adresy stron, z których Magda kradła zdjęcia. Ale pół roku później policja umorzyła śledztwo.

Łukasz Zegarek, ekspert ds. ochrony danych osobowych podaje, że według raportu przygotowanego przez Dynamics Markets Limited UK 17 proc. dorosłych Polaków padło ofiarą kradzieży tożsamości. I choć polskie prawo nadal mało mówi o tym przestępstwie, za podszywanie się pod inną osobę i wykorzystywanie jej wizerunku "w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej" grozi do 3 lat więzienia. Policjanci, którzy badali zawiadomienie Kasi uznali jednak, że szkodliwość w tym przypadku jest zbyt mała.

"Z sieci nic nie ginie"

Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji radzi, byśmy zanim wrzucimy coś do sieci, dobrze się zastanowili. Najlepiej parę razy. - Po prostu trzeba zachować zdrowy rozsądek i nie zapominać o tym, że zdjęcie raz wrzucone do internetu pozostaje w nim już na zawsze - przypomina Hajdas.

Policjanci mówią, że niestety wciąż wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ogromną kopalnią informacji są profile społecznościowe. Można się z nich dowiedzieć m.in. co mamy w domu, jakim samochodem jeździmy, gdzie spędzamy wakacje i kiedy na nie wyjeżdżamy. - Kiedyś nagrywaliśmy wiadomość, że nie ma nas w domu na automatycznej sekretarce w telefonie. Dziś wrzucamy informację na portal społecznościowy - mówi Hajdas. - Oczywiście nie namawiam ludzi, by przestali korzystać z internetu, przypominam tylko, by robili to z głową - podsumowuje Hajdas.

Arek i Kasia prawdopodobnie nigdy się nie dowiedzą, kim była Magda: - Bardzo żałuję, że tak nierozsądnie wrzucałam do sieci swoje zdjęcia. Przyznaję, że to moja wina. Ale uważam, że ona powinna odpowiedzieć za to, że ukradła mi tożsamość. Kasia nie ma na Facebooku profilu z nazwiskiem. Nie przyjmuje do znajomych przypadkowych osób. Nie udostępnia zdjęć.

Arek ma profil na Facebooku, ale rzadko coś na niego wrzuca. Nie pisze o swoim życiu prywatnym. Zerwał współpracę ze wspólnikiem i walczy o swój związek. Nigdy nie spotkał się z Kasią. Ona nie chciała. Oboje chcą zapomnieć o tej historii. Co robi Magda, nie wiadomo. Być może właśnie znowu ukradła komuś zdjęcia i prowadzi wirtualny romans.

Więcej o: