Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasMatthew James był jednym z tysięcy turystów wypoczywających w tunezyjskiej Susie. Pech chciał, że terrorysta Seifeddin Rezgui za cel swojego ataku obrał plażę, na której Matthew opalał się wraz z narzeczoną Sareą.
Gdy rozpoczęło się piekło, Brytyjczyk nie zastanawiał się, zrobił wszystko, by uratować dziewczynę. Napastnik ranił go czterokrotnie, jednak nim stracił przytomność, zdołał jeszcze nakazać partnerce ucieczkę.
- To była najodważniejsza rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić - opowiadała Sarea. - Ale strzały nie cichły. Pobiegłam do hotelu, mijając ciała zamordowanych. Panował kompletny chaos - dodała.
Brytyjce udało się znaleźć bezpieczne schronienie, a gdy tylko na zewnątrz zrobiło się bezpiecznie, podjęła próby odnalezienia narzeczonego. - Nie wiedziałam, czy przeżył, nigdzie nie mogłam odnaleźć ciała - relacjonowała Sarea. - Nikt nie był w stanie pomóc, prawie nikt nie mówił nawet po angielsku - wyjaśniła.
Po dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań ktoś wręczył Brytyjce telefon i powiedział: - Po drugiej stronie jest wyjątkowo marudny mężczyzna, który odmawia wszelkiej współpracy, dopóki z tobą nie porozmawia.
Na szczęście był to Matthew.
Brytyjczyk był już po operacji. Miał mnóstwo szczęścia. Kule strzaskały mu miednicę, ale ominęły najważniejsze narządy i arterie. Na razie pozostaje na oddziale intensywnej terapii, ale para ma nadzieję, że uda jej się wrócić do domu tak szybko, jak to tylko możliwe. Tym bardziej że czeka tam na nich ich dwoje dzieci.
Matthew i Sarea planują się pobrać latem 2017 roku.
W popularnym tunezyjskim kurorcie Susa zaatakowano w piątek dwa hotele, w których przebywali turyści. Zamachu dokonało dwóch uzbrojonych napastników. Ministerstwo spraw wewnętrznych Tunezji mówi o co najmniej 27 ofiarach. Na miejscu doszło do wymiany ognia, świadkowie twierdzą, że słyszeli odgłosy broni maszynowej.
Czarny piątek na świecie. Tunezja, Francja i Kuwejt. Co musisz wiedzieć? [7 PUNKTÓW] >>>
Polskie MSZ sprawdza, czy w zamachu mogli być poszkodowani obywatele Polski.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!