Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasSklep orientalny w Bordeaux otworzył się w maju. Założyła go para Francuzów, którzy jakiś czas temu przeszli na islam. Sprzedawane są tam jedzenie, kosmetyki, ubrania i inne produkty. Nikt nie zwróciłby na sklepik większej uwagi, gdyby nie niewielka kartka przy drzwiach, na której odręcznie napisano: "Bracia: poniedziałki, wtorki, środy i piątki. Siostry: soboty, niedziele". Francuski dziennik "Sud-Ouest" cytuje mieszkańca, który twierdzi, że został kiedyś ze sklepu grzecznie wyproszony przez pracownika, ponieważ był to dzień dla kobiet.
- To dla osób, które są bardzo religijne - tłumaczy właściciel Jean-Baptiste Michelon. - Jeśli chodzi o naszą religię, to wiadomo, że zabronione jest przebywanie sam na sam z kobietą. To ułatwia im uniknięcie grzechu - dodaje w rozmowie z lokalną stacją telewizyjną . W rozmowie z agencją AFP stwierdził z kolei, że taki podział wprowadzono na życzenie "sióstr", które wolały robić zakupy wtedy, kiedy za kasą stała jego żona.
Wygląda jednak na to, że mężczyzna swoją wiarę potraktował nieco zbyt poważnie. - W czasach proroka niczego takiego nie praktykowano! Targowiska były koedukacyjne - mówi imam Bordeaux Tareq Oubrou. - To być może osobista opinia, która wynika raczej z wyboru psychologicznego niż teologicznego - dodaje.
Pomysł ten nie spodobał się też wielu innym osobom. W internecie zdarzenie to wywołało gorącą dyskusję. "Niewyobrażalne i nie do zaakceptowania", napisała na Twitterze lokalna radna Naima Charai. "Zasad Republiki należy przestrzegać siedem dni w tygodniu!".
Florian Philippot, wiceprzewodniczący skrajnie konserwatywnej partii Front National, nawoływał wręcz do zamknięcia sklepu, ponieważ "drwi on z naszych praw i naszych podstawowych zasad".