Mija rok od sprawy prof. Chazana. "Widziałam, jak moje dziecko umiera z bólu. 10 dni agonii, tyle wygrał pan Chazan"

- Nie jestem lekarzem, ale i tak widziałam, jak moje dziecko umiera z bólu. Przychodziłam kolejnego dnia i morfiny było coraz więcej. Dawka większa i większa. A dziecko słabsze i słabsze. Aż w końcu walczyło o każdy oddech. Tyle wygrał pan Chazan. 10 dni agonii. Jeśli taki był jego cel, to mu się udało - mówi w "Dzienniku Gazecie Prawnej" pani Agnieszka, której prof. Bogdan Chazan odmówił aborcji dziecka z wadami rozwojowymi. Od sprawy mija rok.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasNaczelna Izba Lekarska umorzyła postępowanie ws. prof. Bogdana Chazana, który przed rokiem odmówił wykonania aborcji, choć były wskazania medyczne ze względu na wady płodu. Powołał się na klauzulę sumienia. Zdaniem NIL lekarz nie naruszył etyki zawodowej.

"Czułam, że od początku wszystko jest przesądzone"

W "Dzienniku Gazecie Prawnej" Magdalena Rigamonti rozmawia z Agnieszką i Jackiem, rodzicami dziecka, którego aborcji odmówił prof. Chazan. To właśnie Rigamonti jako pierwsza opisała we "Wprost" sprawę dyrektora warszawskiego Szpitala Świętej Rodziny.

- Byłam przesłuchiwana. I lekarz, który mnie przesłuchiwał, nie krył zbytnio solidarności zawodowej z profesorem. To było rok temu i czułam, że od początku wszystko jest przesądzone - przyznaje Agnieszka. Jacek dodaje, że prokuratura nie chciała badać szerzej ich sprawy. Śledczy przed miesiącem umorzyli postępowanie ws. prof. Chazana.

Małżeństwo zarzuca Chazanowi, że w ciągu roku wielokrotnie zmieniał zeznania. Nie interesował się w ogóle dzieckiem, nie widział wyników badań, a i tak zabronił aborcji, co dla rodziców oznaczało wyrok. Zdaniem rozmówców "DGP" Chazan nie miał prawa odmówić zabiegu, ponieważ leży to w gestii lekarza prowadzącego. Wskazują, że klauzulą sumienia zasłonił cały szpital.

"Widziałam, jak ono umiera z bólu"

W wywiadzie rodzice podkreślają, że dziecko nie mogło przeżyć dłużej niż kilka dni, a i to w ogromnym cierpieniu. - Nie jestem lekarzem, ale i tak widziałam, jak ono umiera z bólu. Przychodziłam kolejnego dnia i morfiny było coraz więcej. Dawka większa i większa. A dziecko słabsze i słabsze. Aż w końcu walczyło o każdy oddech. Tyle wygrał pan Chazan. 10 dni agonii. Jeśli taki był jego cel, to mu się udało - mówi kobieta.

Pani Agnieszka zaznacza, że dziś straciła nadzieję na posiadanie dziecka. - Na kolejną pełną procedurę in vitro mnie nie stać - zaznacza. Dodaje, że chodzi nie tyle o pieniądze, ile jej zniszczoną psychikę.

"Ludzie, nasz syn tak naprawdę nie żył"

Agnieszka podkreśla, że chce chronić swoją prywatność, bo boi się reakcji ludzi, którzy stoją po stronie Chazana. - Słyszałam, jak ktoś publicznie mówił, że dziecko było brzydkie, dlatego chciałam terminować ciążę. Albo że nie chciałam się nim zajmować po urodzeniu, rehabilitować, wozić na wózku. Ludzie, nasz syn tak naprawdę nie żył, biło tylko serce, a mózg gnił! - mówi kobieta.

- My też jesteśmy katolikami i też jesteśmy przeciwni zabijaniu zdrowych płodów - kwituje.

Zobacz wideo

Cała rozmowa w "Dzienniku Gazecie Prawnej" >>>

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: