Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas - Działałem w parlamentarnym zespole do spraw zwierząt, byłem jednym z inicjatorów zakazu uboju rytualnego, wielokrotnie angażowałem się w akcje dotyczące dobrostanu zwierząt. Tresura zwierząt w cyrku jest nie do zaakceptowania w XXI wieku - deklarował Biedroń w "Kropce nad i". Tłumaczył też, że 1500 zł, które miał zapłacić cyrk za udostępnienie placu w mieście, "ani żadne inne pieniądze, nie są warte cierpienia jakiejkolwiek istoty żyjącej".
Olejnik przypomniała, że słupski ratusz wcześniej zgodził się na występ innego cyrku w mieście. - Nie wiedziałem o tej decyzji. Nie dopuściłbym do tego. Urzędnicy podjęli taką decyzję, nie znając mojego stanowiska - tłumaczył prezydent i wyjaśniał, że nie akceptuje tego, w jakich warunkach są przetrzymywane zwierzęta w cyrku i jakie cierpienia są im zadawane.
Dziennikarka próbowała również przekonać rozmówcę, że zwierzęta są przywiązane do cyrkowców. - Nie powie mi pani chyba, że czymś naturalnym dla psa jest skakanie przez płonącą obręcz, albo dla kangura boksowanie się w rękawicach bokserskich z drugim kangurem? - pytał Biedroń.
- Jeśli gawiedź chce to oglądać, to proszę bardzo - niech ludzie skaczą przez płonącą obręcz, niech się boksują, stają na jednej ręce. Człowiek może zaprotestować, pójść do sądu, a zwierzę niestety z żadnego z tych praw nie może skorzystać - tłumaczył i dodał: - Posiadając tak ogromną wiedzę na temat tego, że zwierzęta czują, odczuwają ból, są świadome, nie ma powodu, dla którego mamy to akceptować.
Biedroń podkreślił, że zaprosił cyrk Arena do Słupska, pod warunkiem, że nie odbędą się występy zwierząt. Zauważył również, że istnieją bardzo popularne cyrki, w których nie ma zwierząt.
- Je pan mięso? - zapytała Olejnik. - Unikam jedzenia mięsa. Uprawiam sporty i czasami jem mięso, bo potrzebuję, ale staram się robić wszystko, by minimalizować cierpienie zwierząt i unikać jedzenia mięsa - odpowiedział prezydent Słupska.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!