O tym, że Rosja i Chiny złamały szyfr Snowdena, doniósł brytyjski dziennik "Sunday Times". Gazeta powołuje się na źródła w siedzibie premiera Wielkiej Brytanii, ministerstwie spraw wewnętrznych i służbach specjalnych. Wygląda na to, że Rosja zdobyła dostęp do ponad miliona tajnych dokumentów ze zbiorów danych Edwarda Snowdena.
Wysoki rangą przedstawiciel rządu powiedział w wywiadzie dla BBC, że trzeba było odwołać agentów, ponieważ Rosja i Chiny mogą teraz zapoznawać się z materiałami dotyczącymi działalności wywiadowczej. Na razie nie ma żadnych informacji o tym, by któryś z agentów znalazł się w niebezpieczeństwie, ale Rosja i Chiny "wiedzą teraz jak pracujemy" - BBC przytoczyła wypowiedź przedstawiciela rządu.
Snowden wyciągnął na światło dzienne jedną z największych afer tajnych służb w ostatnich latach. Ten specjalista komputerowy najpierw pracował dla CIA, potem w 2007 roku został wysłany między innymi do Genewy, po czym w 2009 roku przeszedł do firmy Booz Allen Hamilton, która przydzieliła mu pracę dla Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Tam miał swobodny dostęp do wielu delikatnych danych NSA. Tysiące z nich skopiował. Łącznie miał wykraść 1,7 mln zbiorów danych, które przekazał dziennikarzom. Od dwóch lat wychodzą na jaw coraz to nowe informacje na temat działalności inwigilacyjnej służb NSA i jej brytyjskiego sojusznika GCHQ.
Snowden jest poszukiwany przez Amerykanów. Podczas ucieczki wylądował w Rosji, gdzie po dziś dzień korzysta z azylu. Dziennikowi "New York Times" powiedział w październiku 2013 roku, że nie zabrał ze sobą do Rosji żadnych tajnych dokumentów; w czerwcu, przed dalszą podróżą do Rosji, przekazał w Hongkongu wszystkie dokumenty dziennikarzom. Dodał, że nie zatrzymał żadnych kopii. "Prawdopodobieństwo, że jakiekolwiek dokumenty dostaną się w ręce Rosjan albo Chińczyków jest równe zeru" - zapewnił Snowden w wywiadzie.
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''
O Edwardzie Snowdenie i największym w dziejach skandalu podsłuchowym przeczytasz w książkach >>