Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasOd jakiegoś czasu w środowisku restauratorów krążyła informacja, że Robert Sowa, który poniósł poważne straty wizerunkowe w wyniku afery podsłuchowej, zamierza zamknąć restaurację Sowa & Przyjaciele. - Na wakacje na pewno - przyznał w krótkiej rozmowie.
W restauracji Sowa & Przyjaciele podsłuchiwano rozmowy ludzi ze świata biznesu i polityki. Czy Sowa zamierza dochodzić swoich praw w sądzie? - Raczej nie - stwierdził.
- Została wyrządzona mi ogromna krzywda. Jestem, podobnie jak wielu podsłuchiwanych ministrów, w grupie pokrzywdzonych - mówił Sowa pod koniec ubiegłego roku . Lato 2014 roku to dla Sowy ciężki okres - telefony, wizyty ABW i przesłuchania w prokuraturze. Lokal początkowo stał się swoistym "muzeum osobliwości".
Po kilku miesiącach sytuacja wracała jednak do normy, a Sowa mówił, że nie zamierza uciekać. Tak było aż do powrotu afery podsłuchowej.
Po nielegalnym upublicznieniu akt śledztwa premier Ewa Kopacz poinformowała, że rezygnację z funkcji w rządzie i w Sejmie złożyły zarówno osoby, których rozmowy podsłuchano, a następnie ujawniono, ale też te, których nazwiska na razie tylko pojawiły się kontekście tej sprawy.
Z funkcji w rządzie zrezygnowały osoby, które - jak mówiła premier - "pojawiają się na taśmach". Są to ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, sportu Andrzej Biernat, skarbu Włodzimierz Karpiński, wiceministrowie: skarbu Rafał Baniak, środowiska Stanisław Gawłowski, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz. Z funkcji szefa doradców premiera zrezygnował Jacek Rostowski, a decyzję o rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu podjął Radosław Sikorski.
W głównym śledztwie dotyczącym podsłuchów podejrzanymi są cztery osoby: biznesmen Marek Falenta, który według śledczych miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownik Krzysztof Rybka oraz wykonujący nagrania dwaj pracownicy restauracji - Łukasz N. i Konrad L. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.
Wśród nagranych znaleźli się m.in. Bartłomiej Sienkiewicz, Radosław Sikorski, Sławomir Nowak i Elżbieta Bieńkowska. Oprócz aroganckich wypowiedzi nagranych osób opinia publiczna była też poruszona kwotami, które wydawano na wykwintne kolacje.
Osoby prywatne domagały się od prokuratury m.in. postępowania w sprawie "doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzanie mieniem MSZ przez Radosława Sikorskiego w kwocie 1352 zł zapłaconych przez niego podczas kolacji w Amber Room - przez wprowadzenie w błąd, że był to wydatek służbowy". Prokuratura odmówiła śledztwa w tej sprawie.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!