Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas W I tomie akt sprawy taśmowej, które udostępnił Zbigniew Stonoga, znajduje się trop wskazujący, kto mógł wykonać zdjęcia tych dokumentów. Na 59. zdjęciu widoczny jest fragment pisma adwokatów do Prokuratury Warszawa-Praga z pieczątką Kancelarii Marka Małeckiego oraz nazwisko mec. Grzegorza Radwańskiego - obrońcy Marka Falenty, podejrzanego o zlecenie nielegalnego nagrywania.
- Zauważyliśmy ten dokument, będziemy to badać - potwierdził Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie na antenie TVN 24 . Radio ZET podaje , że kancelaria potwierdziła, że kopie zostały wykonane przez aplikantów. W rozmowie z TVN 24 podkreślili jednak, że "nikt z pracowników bądź współpracowników kancelarii nie przyczynił się w najmniejszym stopniu do udostępnienia akt jakiejkolwiek sprawy nieuprawnionym osobom".
Z kolei reporter RMF FM zauważył inny dowód na jednym ze zdjęć zrobionych aktom. Chodzi o plakietkę z napisem "adwokat 7", która była przepustką do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Według informacji radia, w księdze wejść do prokuratury można łatwo sprawdzić, kto pobrał przepustkę z tym numerem, by zrobić fotokopię akt. Ta osoba może jednak nie mieć związku z upublicznieniem materiałów.
Wcześniej prokurator generalny Andrzej Seremet mówił, że dostęp do akt afery podsłuchowej miało 15 osób: obrońców, pełnomocników oraz podejrzanych. Dodał, że "wszelkie tropy wskazują na to, że to od strony pełnomocników pokrzywdzonych i obrońców oskarżonych, którym prokuratura zgodnie z prawem udostępniła akta, nastąpiło przekazanie informacji do osoby, która je upubliczniła". Podkreślał, że publikacja akt śledztwa ws. afery podsłuchowej przez Zbigniewa Stonogę "to nie wyciek".
- To nie jest kwestia zaniedbania prokuratury, mamy do czynienia z naruszeniem prawa przez kogoś, komu przekazano informacje zgodnie z prawem. Prokuratura była zobowiązana do ujawnienia tych informacji określonym osobom, i na tym poprzestała - mówił Seremet.
Afera podsłuchowa powróciła za sprawą Zbigniewa Stonogi, który opublikował w sieci akta śledztwa z zeznaniami świadków, w tym m.in. Jana Kulczyka czy szefa CBA Pawła Wojtunika. W aktach nie ukryto danych osobowych, adresowych czy numerów PESEL, pojawiły się w nich też wątki obyczajowe.
Prokuratura potwierdziła autentyczność akt i zapowiedziała śledztwo w sprawie ich wycieku, a BOR poinformował o dodatkowej ochronie osób, których nazwiska pojawiły się w opublikowanych dokumentach.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!