Dlaczego prokuratura nie próbowała zablokować profilu facebookowego Zbigniewa Stonogi, gdy publikował akta sprawy podsłuchów? - Takie działania podjęto - mówił w rozmowie z Moniką Olejnik prokurator generalny Andrzej Seremet. Podkreślał, że to nie leży w gestii prokuratury, zaś informacje takie otrzymał od ABW i CBŚ. - Spotkano się z odmową ze względu na to, że serwer amerykański i Facebook, który jest administrowany z USA, nie przewiduje w takich sytuacjach działań, które zmierzałyby do blokowania stron - wyjaśnił.
- Dlaczego Stonoga wczoraj, w trakcie publikowania akt, nie został zatrzymany? - chciała wiedzieć Olejnik. - Bo nie dokonuje się zatrzymania na podstawie uzgodnień prokuratora generalnego i koordynatora służb specjalnych. Od tego jest odpowiedni tryb [prawny]. W jaki sposób należało przerwać tę działalność? - pytał prokurator generalny. - Prokuratura nie ma w obowiązkach zapobiegania popełnienia przestępstwa, tylko od ścigania - podkreślał.
Dopytywany przez Monikę Olejnik, czy Zbigniew Stonoga, publikując akta, nie złamał prawa, Seremet odparł, że "żadna informacja, która znajduje się w aktach śledztwa, nie może bez zgody prok. być ujawniona przez kogokolwiek". - Mam nadzieję, że wszystkie osoby, które się przyczyniły do ujawnienia informacji z tego śledztwa, poniosą odpowiedzialność karną - podkreślał prokurator generalny.
Andrzej Seremet dodał, że "wszelkie tropy wskazują na to, że to od strony pełnomocników pokrzywdzonych i obrońców oskarżonych, którym prokuratura zgodnie z prawem udostępniła akta, nastąpiło przekazanie informacji do osoby, która je upubliczniła" - mówił w rozmowie z Moniką Olejnik prokurator generalny. Podkreślał, że publikacja akt śledztwa ws. afery podsłuchowej przez Zbigniewa Stonogę "to nie wyciek".
- To nie jest kwestia zaniedbania prokuratury, mamy do czynienia z naruszeniem prawa przez kogoś, komu przekazano informacje zgodnie z prawem. Wyciekiem jest ujawnianie, upublicznianie. Tutaj mamy inną sytuację: (...) prokuratura w sposób legalny, a nawet będąc zobowiązana do ujawnienia tych informacji określonym osobom, na tym poprzestała. Natomiast dalsze działania, zmierzające do upublicznienia, były rezultatem działania osób innych, nie mamy do czynienia z klasycznym przeciekiem - mówił prok. Seremet.
Seremet przekonywał też, że adresy czy numery PESEL zawarte w opublikowanych przez Stonogę aktach zgodnie z prawem nie są danymi wrażliwymi. Za dane wrażliwe uznał np. stan zdrowia. - Jeżeli takie rzeczy są tam poruszone, to z całą pewnością są to dane wrażliwe.
A sprawy obyczajowe? - dopytywała Olejnik.
- Nie powinno dojść do takiej sytuacji, ale błędny jest przekaz, jakoby prokuratura była organem, z którego "cieknie" - uciekł od odpowiedzi prokurator generalny. Podkreślał, że "nie można zarzucać prokuratorowi tego, że ktoś inny popełnił przestępstwo".
- Są interesujące tropy dotyczące tego, kto przekazał akta do publikacji, i myślę, że w najbliższym czasie zostaną one urealnione, w tym znaczeniu, że przyniosą obiecujące skutki. Jak powiedział, na ujawnionych w internecie zdjęciach zatarto ślady pozwalające na identyfikację np. aparatu, którym zostały wykonane, niemniej "pozostawiono pewne ślady, które są obiecujące". Nie ujawnił, o jakie ślady chodzi.
Afera podsłuchowa powróciła za sprawą Zbigniewa Stonogi, który opublikował w sieci akta śledztwa z zeznaniami świadków, w tym m.in. Jana Kulczyka czy szefa CBA Pawła Wojtunika. W aktach nie ukryto danych osobowych, adresowych czy numerów PESEL, pojawiły się w nich też wątki obyczajowe. Prokuratura potwierdziła autentyczność akt i zapowiedziała śledztwo w sprawie ich wycieku, a BOR poinformował o dodatkowej ochronie osób, których nazwiska pojawiły się w opublikowanych dokumentach.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!