"W Polsce jest czas na zmiany, ale mądrzejsze. Czy w Dudzie jest jakaś mądrość? Nie wiem. Duda nie będzie w stanie zrealizować tego, co naobiecywał w kampanii" - ocenił Lech Wałęsa w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Były prezydent zapowiedział, że w drugiej turze wyborów prezydenckich zagłosuje na Bronisława Komorowskiego, bo nie zagłosuje "na kandydata PiS".
Ale na większe poparcie obecny prezydent nie ma co liczyć. Bo Lech Wałęsa uzależnił to od realizacji proponowanych przez siebie czterech zmian ustrojowych. Jak przypomina w rozmowie z "Rz", zależy mu na zmianie "ordynacji wyborczej do Sejmu, regulaminu sejmowego, partie nie powinny być finansowane z budżetu i potrzebna jest dwukadencyjność".
"Dwie kadencje maksymalnie dla wszystkich - od samorządowców przez parlamentarzystów i ministrów po prezydenta. Inaczej będą się tworzyły nieformalne grupy, grupy mafijne, które nie dopuszczą nowych ludzi. Jeśli te postulaty zostaną spełnione, to Polska zostanie uratowana. Jeśli nie, to wciąż będziemy mieć problem" - tłumaczy były prezydent.
Według Wałęsy telewizyjne debaty kandydatów zmobilizują część wyborców Bronisława Komorowskiego. Ale to może nie wystarczyć do wygranej, sugeruje były prezydent.
Rozmówca "Rz" sukces polityka PiS w pierwszej turze wyborów tłumaczył m.in. wpływami o. Tadeusza "Rydzyka i jemu podobnych", którzy "podważają wszystko co możliwe".
"Elektorat Rydzyka jest bardzo zdyscyplinowany i zawsze idzie na wybory. Elektorat Komorowskiego nie jest zdyscyplinowany. Część nie chodzi na wybory" - podkreślał Lech Wałęsa.