Przedstawiamy kolejną część naszych ustaleń dotyczących pokrętnej polityki resortu zdrowia i problemów z dostępnością leków.
Dwa tygodnie temu upubliczniliśmy pisma wystawiane przez dyrektorów z Ministerstwa Zdrowia. Zezwalali oni hurtowniom sprzedawać leki za granicę bez konieczności przestrzegania sztywnych marż. W praktyce oznacza to gigantyczne zarobki i wielką opłacalność wywożenia wielu nowoczesnych medykamentów z kraju, których często brakuje dla polskich pacjentów. Jeżeli hurtownik sprzedaje lek do apteki, zarobi 5 proc., jeżeli za granicę - nawet kilkaset.
Przypomnijmy więc, że przepisy jasno wskazują: jeżeli mamy do czynienia z lekiem refundowanym, marża hurtowa wynosi 5 proc. Sztywne marże (choć ich obliczanie jest bardziej skomplikowane) dotyczą też aptek. Ich nieprzestrzeganie grozi poważnymi karami.
W 2012 r. po nowelizacji listy leków refundowanych odetchnąć z ulgą mogli pacjenci z cukrzycą typu pierwszego. Państwo postanowiło dopłacać do ich drogiej insuliny. Problem mieli chorzy z cukrzycą typu drugiego, bo oni musieli płacić za ten sam lek 100 proc. wartości. W dodatku lek podrożał. Właścicielka jednej z aptek w Trójmieście miała zapasy insuliny i uznała, że skoro pacjenci muszą płacić za lek 100 proc. wartości, to może im obniżyć cenę. - Przecież ci pacjenci byli podwójnie krzywdzeni. Mało, że państwo wykluczyło ich z refundacji, to jeszcze kazało płacić sztywną cenę - mówi Aleksandra Kuźniak i dodaje, że sprzedała część opakowań za mniej więcej 190 zł. Gdyby przestrzegała sztywnej marży, pacjenci musieliby płacić prawie 250 zł.
Po kilku miesiącach do apteki przyszedł komunikat z resortu zdrowia, z którego wynika, że apteka złamała ustawę refundacyjną i zgodnie z przepisami będzie musiała ponieść konsekwencje. Te są poważne, bo apteka musi zwrócić sumę sprzedanych niezgodnie z przepisami leków, a dodatkowo 5 proc. rocznego obrotu lekami refundowanymi. - W przypadku naszej spółki to może być kilkaset tysięcy złotych, może nawet milion - mówi Kuźniak, która jeszcze w 2012 r. odpowiedziała Ministerstwu Zdrowia i przedstawiła swoje stanowisko. Podniosła argument, że skoro państwo nie dopłacało do leku dla tej grupy pacjentów ani grosza, to nie ma mowy o refundacji i stosowaniu sztywnych marż.
Co ciekawe, identyczne stanowisko zaprezentował w rozmowie z TOK FM kilka tygodni temu wiceminister Igor Radziewicz-Winnicki. - To jest błąd w rozumowaniu od początku. Lek objęty refundacją to jest ten lek, który został zrefundowany. Przepis o sztywnej marży dotyczy leku, który został zrefundowany. Tylko część leku dostarczana na polski rynek zostanie zrefundowana, a część nie, i wtedy ta sztywna marża nie obowiązuje - mówił wiceminister. Tyle tylko, że wtedy bronił stanowisk wydanych przez resort. Chodziło o leki wywożone z kraju przez hurtownie farmaceutyczne.
Ministerstwo nie nałożyło kary od razu i wydawało się, że sprawa została wyjaśniona. Od 2012 r. apteka nie otrzymała z resortu żadnej informacji. Na początku kwietnia 2015 r. przyszło jednak kolejne pismo, z którego wynika, że przedstawiciele apteki mogą przejrzeć dokumenty i zgromadzony materiał dowodowy. - Widać, że w sprawie nic się nie działo przez ponad dwa lata, bo ostatnie pisma w tej sprawie pochodzą z początku 2013 r. - mówi Kuźniak.
Dodajmy, że ministerstwo przypomniało sobie o sprawie dokładnie w momencie, w którym zaczęliśmy pytać o marże i wydawane przez przedstawicieli departamentu lekowego interpretacje. Pod pismami dotyczącymi konkretnej apteki podpisał się Grzegorz Bartolik, ten sam, który hurtowniom zezwalał na nieprzestrzeganie marż przy eksporcie leków.
Dotarliśmy do dokumentu, z którego jasno wynika, że ktoś w ministerstwie wydał dyspozycję: "WAŻNE! (...) postępować w kierunku nałożenia kary". Taka odręczna informacja znajduje się na jednym z pism dotyczących apteki. Kilka tygodni temu pytaliśmy w ministerstwie, czy od początku obowiązywania ustawy refundacyjnej nałożono karę za nieprzestrzeganie marży. Otrzymaliśmy taką odpowiedź: "Odpowiadając na Pana pytanie, informuję, że Minister Zdrowia nie nałożył kary w oparciu o art. 50 ustawy z dnia 12 maja 2011 r.". Ta sytuacja może się jednak zmienić.