Jacek Żakowski nie ma wątpliwości, że po śmierci Władysława Bartoszewskiego, Polska nie będzie już taka sama. "Msza, pogrzeb, konsolacja. Dziesięć godzin zbiorowego oswajania się z pustką po ostatnim Kolosie i z Polską, w której katalog kolosów jest i będzie pusty. Ostatnie ćwierć wieku przejechaliśmy na ramionach kilku kolosów. Nowaka-Jeziorańskiego, Karskiego, Kuronia, Jana Pawła II, Geremka, Tischnera, Mazowieckiego, Miłosza, Bartoszewskiego. Bartoszewski był ostatnim z nich" - napisał publicysta na blogu.
Żakowski porównał tych nieobecnych do baobabów, bez których zostaje nam "dość równo przystrzyżona trawka, rzadko urozmaicona paroma dębami, drzewkami czasem dającymi nawet dość smaczne owoce i kwiatkami dla dekoracji".
Ale nie dla wszystkich odejście prof. Władysława Bartoszewskiego jest dotkliwą stratą. Żakowski usłyszał w drodze na pogrzeb byłego szefa MSZ narzekania starszej pani, "że jest tłok na Starówce, a co z tego Bartoszewskiego za profesor, skoro studiów nie skończył".
"Znaj proporcjum", Babo głupia, "niegodnaś ty ran jego całować", że pozwolę sobie popłynąć Sienkiewiczem. Ale nie chciało mi się wdawać w pyskówkę. To nie pomoże. Wielkość jest nieznośna, gdy znajduje się blisko, bo przypomina nam o naszej małości lub ją uświadamia. Im mniejsza małość, tym większa nieznośność" - komentował Żakowski. I pytał: Czy Polacy są aż tak strasznie mali, że tak źle znosimy widok baobabów, a nawet większych dębów?
"Nie sądzę. Raczej tak źle sami o sobie myślimy. Chyba za dużo od siebie chcemy i za łatwo z tego rezygnujemy. Dlatego na tych, co nie zrezygnowali, patrzymy podejrzliwe. I złośliwie. Skoro ja nie mogłem, to jakim cudem on mógł" - pisze Jacek Żakowski na blogu.
"Był kolosem polskiego życia publicznego" "Financial Times" o śmierci prof. Bartoszewskiego>>>