Polub i bądź na bieżąco! Słowa Jamesa B. Comeya, dyrektora FBI , nie zostaną skomentowane przez agencję - o takim komunikacje ze strony rzecznika FBI informuje dziennik "New York Times".
Rzeczniczka Departamentu Stanu - przy czym FBI podlega Departamentowi Sprawiedliwości - zapewniła z kolei, że Comey w swoim wystąpieniu, przedrukowanym następnie przez dziennik "Washington Post", nie miał na myśli tego, że Polacy byli współwinni Holocaustowi. - Stany Zjednoczone zdają sobie sprawę z pełnych odwagi wysiłków Polaków, Węgrów i innych okupowanych państw Europy w celu ochrony ich społeczności żydowskiej przed zbrodniami nazistów - podkreśliła Marie Harf. Dodała, że Comey z całą pewnością nie chciał zasugerować nic innego.
- W ich mniemaniu mordercy i ich współwinowajcy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu innych miejsc nie zrobili niczego złego. Przekonali samych siebie, że uczynili to, co było słuszne i od czego nie było ucieczki. To jest to, co robią ludzie. I to powinno nas naprawdę przerażać - mówił w swoim wystąpieniu Comey.
Zapytana o to, czy Departament Stanu uważa, że Comey powinien przeprosić za swoje słowa, odparła, że nie ma w tej sprawie komentarza - pisze "NYT".
W sprawie niefortunnej wypowiedzi szefa FBI polskie MSZ wezwało do siebie ambasadora USA w Polsce Stephena Mulla. Otrzymał on z rąk wiceministra Soczewicy notę protestacyjną i wezwanie do przeprosin. Ambasador obiecał jak najszybciej skontaktować się z Waszyngtonem.
Słowa Comeya ostro skomentowało wielu polskich polityków. Prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że wynikają one zapewne z ignorancji, niewiedzy historycznej i "chyba jakichś pokładów dużej niechęci osobistej". Premier Ewa Kopacz powiedziała z kolei, że takie słowa są nie do zaakceptowania. - Oczekiwałabym oczywiście od urzędników - tych, którzy zabierają w tej sprawie głos - pełnej wiedzy i prawdy historycznej - dodała.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!