Jacek Wilk, kandydat Kongresu Nowej Prawicy na prezydenta, gościł w Poranku Radia TOK FM w ramach cyklu "Usłysz swojego prezydenta". Audycję prowadzili Janina Paradowska i Jan Wróbel.
Zobacz kwestionariusz wyborczy Jacka Wilka >>>
Jacek Wilk: Mam.
- Oczywiście, nie ma wyjścia.
- Niechętnie, ale raczej tak.
- Z powodu samego zapinania pasów nie. Ale to symbol prawa, którego jestem zdecydowanym przeciwnikiem. Prawa, które chroni nas przed samym sobą. Nie ma tu osoby ściganej, sam na siebie nie będę donosił, przez co to prawo się kompromituje.
- Jeśli mamy znak ograniczenia prędkości do 50 km na godz., a jezdnia jest oblodzona, ta prędkość może spowodować samobójstwo. A jak jest noc i kilka samochodów, zmniejszanie prędkości na siłę tamuje ruch. W ruchu drogowym obowiązują dwie zasady: dostosuj prędkość do warunków jazdy i jedź tak, żeby innym nie przeszkadzać.
- W Polsce potrzebna jest radykalna wymiana pokoleniowa polityków. Mamy pokolenie politycznych emerytów, którym się nie chce. Oni wyczerpali pomysły na Polskę i chcą dotrwać do emerytur bez większych zmian. A w Polsce są fundamentalne problemy, które trzeba rozwiązywać już, teraz i tutaj. Katastrofa demograficzna, zapaść finansów publicznych, gigantyczna emigracja, koniec systemu emerytalnego. Za to trzeba się w końcu wziąć. A pokolenie "POPiS-owe" proponuje w kampanii tematy zastępcze.
- Mam problem z tym pytaniem, osobiście darzę wielkim sentymentem pana Janusza, wprowadził mnie do polityki. Ale niemile zaskoczył mnie jego pomysł przywrócenia niższego wieku emerytalnego. Bo to musi spowodować albo gigantyczne zwiększenie podatków, żeby na to zarobić, albo zadłużanie przyszłych pokoleń.
- Nie przyłożyłem ręki do tego, żeby Janusz Korwin-Mikke wyszedł z KNP. Wręcz przeciwnie, robiliśmy wszystko, żeby utrzymać jedność. Inni szatani byli tutaj czynni. Pan Janusz zrobił po raz kolejny charakterystyczną dla siebie woltę. Moim zdaniem niepotrzebnie.
- Prezes przestał być jednoosobowym wehikułem politycznym, zaczęła się tworzyć prawdziwa partia. Ale faktem jest, że prezes wyszedł z partii wbrew intencjom jej członków.
- Ale jeśli powiesimy partię na jednym człowieku, to co się stanie za 5, 10, 15 lat? Nie da się w ten sposób budować poważnej formacji.
- Nie możemy czekać w Polsce na trwanie przy tej ciepłej, już letniej wodzie.
- Ale ja nie chcę walczyć z Januszem Korwin-Mikkem i partią KORWiN. Naszym wspólnym wrogiem jest system, państwo, które działa tylko teoretycznie. Od początku mówiłem, że cieszę się, iż jest tylu kandydatów antysystemowych.
- Chcę przemówić głosem młodego pokolenia.
- Adam Jarubas czy Magdalena Ogórek to ludzie starych partii emerytów. Mimo młodego wieku mówią starymi rozwiązaniami. Potrzebne są propozycje radykalnych zmian, na przykład musimy przywrócić Polsce wolność gospodarczą.
- Polska gospodarka straciła impulsy rozwojowe, które miała na początku lat 90.: tania siła robocza, ręce do pracy, chłonny rynek. To się skończyło. Póki co ciągniemy na kroplówce z Unii Europejskiej. Musimy zyskać nowe impulsy rozwojowe, bo będziemy tkwić w stagnacji, rozwoju na poziomie 2, 3 proc. A w Polsce bezrobocie maleje dopiero przy wzroście na poziomie 5 proc. Możemy to zrobić, nie musimy wymyślać prochu. Przypominam o wprowadzeniu ustawy Wilczka, w dwa lata przybyły dwa miliony nowych przedsiębiorstw. Idźmy tym sprawdzonym tropem, bo to nie będzie kraj dla młodych ludzi. O tym powinniśmy rozmawiać, nie o tym, czy to Polska racjonalna czy radykalna, bo to jakieś bzdury.
- Trzeba do tego podejść chłodno. Przeciwnicy in vitro podnoszą dwa zasadnicze problemy: nadmiarowe zarodki, które są unicestwiane, bo to pozaustrojowa aborcja poprzedzona czymś w rodzaju eugeniki, wyboru najsilniejszego. Z powodów etycznych to budzi mocny sprzeciw. I drugi powód, że musimy to finansować z podatków. Ci, którzy są przekonani, że to niemoralne, muszą się do tego dokładać. Nie można zmuszać kogoś, by dokładał się do czegoś, co jest fundamentalnie sprzeczne z jego poglądami.
- Nie, absolutnie. Te zapisy rzekomo chroniące niektóre osoby są zupełnie niepotrzebne, jest już ich w Polsce wystarczająco. Trzeba tylko wykonywać prawo, które istnieje. W tej konwencji chodzi o coś innego, niż się mówi. Wystarczy zajrzeć do art. 8. Tam są ciekawe przepisy o finansowaniu, instytucjach monitorujących, szkoleniach. W tej konwencji chodzi o pieniądze. Ona zamula system prawny i tworzy kolejny kanał, którym będą wypływać pieniądze podatnika. Organizacje feministyczne się cieszą, bo cześć z nich przejmie te środki i będzie badała, jaka to straszna jest przemoc wobec kobiet i ile jej jest.
- W Polsce akurat mamy wyjątkowo dobrą sytuację, możemy być przykładem dla wielu krajów. Kiedy widzę, jak obcokrajowcy odnoszą się do kobiet, mam wrażenie, że powinni się od nas uczyć. Sam pochodzę z tradycyjnego środowiska, z rejonów wiejskich, i nie spotykam się w życiu z przejawami przemocy wobec kobiet. Zresztą, kobiety na wsiach zawsze potrafiły sobie świetnie radzić z pewnymi rzeczami, wyprzedziły pod tym względem feministki. Nie róbmy z polski czarnego luda.
- Dobre pytanie. Do problemu Ukrainy trzeba podchodzić z punktu widzenia interesu Polski, a nie kierować się sentymentami. W interesie Polski jest to, by Ukraina była pomiędzy Rosją a Niemcami. By była niezależna od Moskwy i Berlina. I tak się działo jeszcze do czasów Janukowycza, Ukraina balansowała między Wschodem i Zachodem. Prowadziła politykę wielowektorową, względnej niezależności od stolic.
- Był bez sensu. Zepsuł cały układ, który był stabilny. A w polskim interesie jest, by był stabilny. I ciężko wyjść z sytuacji, chyba że naprawdę zdecydujemy się na odważne kroki. Więc rozmawiajmy o powrocie do sytuacji sprzed wojny. Na przykład prezydent Janukowycz, cokolwiek o nim nie mówić, został usunięty w drodze zamachu stanu. Gdyby przywódcy mocarstw zgodzili się co do przywrócenia go na urząd prezydenta, zakończyłoby to konflikt ukraiński w jeden dzień. Ale trzeba odważnych decyzji, a nie wymachiwania szabelką.
- Nie radykalnie. Właśnie racjonalnie i pragmatycznie. Tylko trzeba mieć wizję i odwagę.