Maciek mieszka przy drodze wojewódzkiej nr 956, w Sułkowicach, 33 kilometry od Krakowa i 27 kilometrów od Wadowic. To uczęszczana droga, zwłaszcza przez kierowców, którzy jadą od strony Suchej Beskidzkiej do stolicy małopolski.
Dom Maćka jest piętrowy i odnowiony. Jedna ściana bezpośrednio przylega do jezdni, druga wychodzi na ogródek. Leży tuż za zakrętem. Samochód, który jedzie z północy, od strony Krakowa, wpada w zakręt i trafia często w ścianę koło drzwi wejściowych albo do ogrodu. Wtedy najczęściej dachuje - to przez nowe barierki, które zainstalował tam Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie.
- Za każdym razem, kiedy ktoś przejeżdża, to my nasłuchujemy, czy samochód hamuje, czy piszczą opony - mówiła w TVN24 mama Maćka, Bożena Ćwiertnia. - Na dole mieszka nasza schorowana ciocia. Cały czas siedzi u nas, bo się boi. Samochód może do niej wjechać przez okno - opowiadała.
Wymieniają je regularnie, ostatnio pojawiły się też znaki ostrzegawcze. "Składałem skargi, zażalenia, prośby i zapytania. Jedyne, co wywalczyłem, to znaki "sierżanty". Nic to nie zmieniło" - opisał swój przypadek Maciek w portalu Wykop.pl .
Nic nie pomaga, bo wypadki zdarzają się nadal ("1,84 wypadku na miesiąc" - liczy dokładnie Maciek). Nikt nie zginął. Najpoważniej ranny był kierowca czarnego renault megane: "lewa noga obcięta, prawa - otwarte złamanie" - relacjonuje Maciek. Opanował udzielanie pierwszej pomocy do perfekcji. Jest zawsze przygotowany: przy drzwiach wejściowych trzyma apteczkę, trójkąt, gaśnicę, kamizelkę odblaskową oraz klucze 10 mm i 13 mm. To najbardziej uniwersalne, by rozmontować akumulator. Wówczas nie dojdzie do pożaru.
Maciek twierdzi, że większość osób nie potrafi udzielić pierwszej pomocy. "Tłum gapiów, każdy z nich jest lekarzem, prawnikiem, policjantem i strażakiem naraz, przejezdni zatrzymują się na środku łuku, by popatrzeć, co się stało" - pisze. "Targają na siłę ludzi z samochodów, nie zważając na kręgosłup" - dodaje.
Sam nie może spać, bo jego sypialnia wychodzi na zakręt. "Trzy razy skasowano mi samochód, raz motocykl i raz mnie" - relacjonuje Maciek. Cała jego rodzina stara się nie wychodzić na zewnątrz. - Gdy przejeżdża samochód, to słuchamy: piszczy czy nie. Jak hamuje, to ja już jestem gotowa - mówi mama Maćka reporterowi TVN "Uwaga" .
Gdy Maciek wczoraj opisał tę historię, kierowcy zaczęli dzielić się swoimi doświadczeniami: "Jeżdżę tamtędy do pracy do Krakowa od kilku lat. Od strony Harbutowic problemem jest poprzednia prosta, przez co ludzie za szybko wchodzą w zakręt i wyrzuca ich na przeciwległy pas".
"Widzę, że nie ja jedyny. Wypadłem z tego zakrętu parę lat temu. Jadąc ze zbyt dużą prędkością, zaczęło mnie wynosić na przeciwny pas. Po zbyt szybkim skorygowaniu toru jazdy spotkałem prawy krawężnik, a następnie przystanek po lewej stronie. Na całe szczęście w niedzielne południe były tam pustki i jedyną stratą był uszkodzony samochód".
Problemem prawdopodobnie jest nachylenie drogi, która "wyrzuca" samochody z zakrętu, szczególnie gdy jest ślisko. Zarząd Dróg Wojewódzkich w Krakowie zapowiedział, że jesienią nawierzchnia w tym miejscu zostanie odremontowana i zostanie nałożona nowa nakładka. Na razie muszą wystarczyć znaki ostrzegawcze. Tymczasem Maciek nie przestaje robić zdjęć rozbitym samochodom w swoim ogródku . "Mam nadzieję że kiedyś te zdjęcia się przydadzą" - pisze.