Prezydent Bronisław Komorowski podpisał 1 kwietnia ustawę regulującą kwestie kierowania obroną państwa w czasie wojny. Przerywa ona, jak stwierdził prezydent, okres niemożności doregulowania tych kwestii. Podpisane nowelizacje określają ramy czasowe "czasu wojny" oraz kompetencje i zadania naczelnego dowódcy sił zbrojnych i kandydata do tej funkcji, a także kompetencje innych organów odpowiedzialnych za polityczno-strategiczne kierowanie obroną państwa.
Dowodzenie w czasie wojny ma przejmować naczelny dowódca. Podlega on wtedy bezpośrednio prezydentowi kierującemu obroną państwa wspólnie z rządem. Naczelny dowódca nie przejmowałby dowodzenia całymi siłami zbrojnymi, lecz tylko częścią wyznaczoną do udziału w operacji obronnej. Pozostałe zadania armii, niezwiązane bezpośrednio z operacją obronną, np. szkolnictwo wojskowe, pozostawałyby w gestii MON także w czasie wojny.
Jeden z użytkowników Twittera poprosił aktywnego na tej platformie społecznościowej generała Stanisława Kozieja o wyjaśnienie, jak taki system dowodzenia działałby w praktyce. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego postanowił rozrysować schemat na kartce.
Jak wyjaśnił później, żywo dyskutując z internautami na temat obronności, schemat powstał "w czasie podróży, na karteczce wyrwanej z notatnika". Poza merytoryczną dyskusją na temat poszczególnych ról w państwie oraz efektywności polskiej konstytucji w tych kwestiach, pojawiły się żartobliwe komentarze. "Od razu czuję się bezpieczniej...", napisał Krzysztof Berenda z RMF FM.
"Brakuje mi jednak roli dla drona", stwierdził z kolei Kamil Dziubka z TVP1.
"Jasne i czytelne. W ramach naszej Konstytucji więcej zrobić się nie da", stwierdził niezrzeszony obecnie poseł Andrzej Rozenek.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!